sobota, 13 lipca 2013

Rozdział czwarty

*Harry*
Wpatrywanie się w telewizor wieczorem nie jest wcale ciekawym zajęciem. Szczególnie nie wtedy, gdy nic w tej telewizji nie ma, bo ktoś zapomniał opłacić kablówki. A mówiąc ktoś mam na myśli Tomlinsona. Ten chłopak prawie non stop chodził zamyślony. I teraz również, pustym wzrokiem wpatrywał się w to nadające pudło i chyba nawet nie miał pojęcia, że oglądamy jakiś durny teleturniej.
- Louis! - klasnąłem w dłonie tuż przed jego oczami.
- Co? - wzdrygnął się i w momencie spojrzał na mnie - Wybacz, zamyśliłem się.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz - przewróciłem oczami, po czym dodałem - Prawda czy wyzwanie?
- O czym ty do mnie mówisz?
- Widać, że nie chodzisz na imprezy.
- Jestem bardzo rozrywkowy!
Zmierzyłem go od dołu po samiusieńki czubek głowy.
- Tak, z pewnością - przewróciłem oczami - Ja zaczynam. Prawda czy wyzwanie?
- Prawda - odparł wyraźnie niepewny, wyłączając telewizor.
Uśmiechnąłem się pod nosem na samą myśl o tym, jak dalej potoczy się ta gra. Choć w sumie nie wiem, czy będzie to jakaś nowość. Prawdy? Louis odpowiedziałby mi każde, nawet najintymniejsze pytanie bez tej gry. To samo jeśli chodzi o wyzwania, nie sprzeciwiał się, że go całuję czy dotykam, kiedy mam ochotę.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytałem na początek.
- Granatowy.
- Na pewno? Myślałem, że biały. Wiesz, sperma i te sprawy - wzruszyłem ramionami, a jego czerwone policzki były czymś, co mnie tak cholernie satysfakcjonowało. - No teraz ty.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie. Zaskocz mnie, kocie - charakterystycznie mruknąłem, niczym drapieżny zwierzak i wygodniej rozsiadłem się na kanapie.
- No to może... - przez chwilę się zastanawiał, a kiedy to robił, tak seksownie zagryzał wargę - Idź po Nutellę do kuchni i wysmaruj nią łokieć, później zliż to.
Z początku myślałem, że to jakiś żart. Kto daje takie wyzwania podczas gry? Przecież w tym chodzi o to, aby jak najbardziej wkopać innych i dać coś, czego nie będą w stanie wykonać. Louis zapewne też myślał, że temu nie podołam, jednak mi od razu wpadł pomysł na wykonanie tego zadania.
Gdy wróciłem ze słoiczkiem do salonu, już w jednej dłoni trzymałem przygotowaną łyżeczkę z czekoladą. Wykorzystując nieuwagę chłopaka, podszedłem do niego od tyłu i posmarowałem jego łokieć. W efekcie końcowym również jego przedramię zostało potraktowane lepką mazią.
- Harry! - oburzył się i w momencie stanął twarzą w twarz ze mną. - Mówiłem o twoim łokciu, nie moim!
- Nie zaznaczyłeś tego - oblizałem kusząco wargi i szybko chwyciłem jego nadgarstek, ciągnąc ku górze.
Nie zawahałem się ani chwili, tylko tak jak zamierzałem od początku, przyssałem się do jego łokcia. Jeździłem ustami po jego ręce, a kiedy doszedłem do nadgarstka, złożyłem mokry pocałunek na jego wewnętrznej stronie. Sekundę później podniosłem spojrzenie na jego wargi i skończyłem swój ruch na nich, ssąc delikatnie jego dolną wargę.
- Chodź, kochanie, przenieśmy się na podłogę - pociągnąłem go w dół. Moja dłoń automatycznie powędrowała na jego udo i kciukiem zacząłem kręcić kółeczka. Nachyliwszy się do jego ucha, szepnąłem: - Prawda czy wyzwanie?
- Prawda - odpowiedział, a ja wręcz czułem, jak robi mu się gorąco.
- O czym lub o kim myślałeś, robiąc sobie dobrze dzisiejszego popołudnia? - po skończonym pytaniu, przygryzłem delikatnie jego małżowinę.
Usłyszałem przełknięcie śliny przez chłopaka. Zrobił się czerwony jak burak i od razu odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Ja... o... możemy zmienić pytanie?
- Nie, bez wymian. Mów. Ja czekam.
Lekko się spiął, kiedy to moje palce znalazły się bliżej jego krocza.
- Proszę - przełknął ślinę.
- Och, Loueh, ja czekam.
Wziął głęboko wdech, po czym otworzył usta.
- O tobie.
Spojrzałem na niego z wyraźną powagą i spokojem. Widziałem, jak na jego twarzy w momencie wymalował się niepokój.
- Chodźmy się pieprzyć! - krzyknąłem z entuzjazmem i automatycznie chwyciłem jego rękę, ciągnąc ku górze i ruszając z nim do sypialni.
- Ty, ty, ty napalony gówniarzu, ty no! - wrzeszczał i próbował jednocześnie mi się wyrwać - No zostaw mnie, zboku jebany!
- Masturbowałeś się myśląc o mnie, nie pierdol teraz, że nie chcesz mnie przelecieć!
Louis od razu zrobił się czerwony i uśmiechnął lekko pod nosem.
- Ale to był tylko raz! Raz, rozumiesz?! A ty ciągle masz ochotę, jesteś jakiś niewyżyty!
-No, może jeszcze powiesz, że ci to przeszkadza. -zakpiłem z niego wywracając młynka oczami.
Louis odsapnął marszcząc brwi- Pieprzyłbyś mnie codziennie.
-I? Nadal twierdzisz, że ci to przeszkadza? Przecież wiem, że nie. Staje ci na sam widok.
-Nie. Wcale nie, no przecież nie. Przecież mówię, że nie. To nie jest prawda. Kłamiesz. Wcale nie.
Zaśmiałem się pod nosem i bezceremonialnie zacisnąłem dłoń na jego kroczu. Gdy wyczułem, że jest tam twardo, nachyliłem się do jego ucha.
-To co, idziemy?
-N-no, no ale... A-ale dopiero co robiliśmy to, to... Um, wczoraj! W-wczoraj, chyba... I- i  nawet nie jesteśmy razem!
-Jakoś wcześniej nie narzekałeś. I uspokój się. Zachowujesz się, jak kobieta z czieczką! Wiedziałem, że gejom do płci żeńskiej nie daleko, ale nie wiedziałem, że nawet takie humorki macie - wywróciłem oczami.
- Ale ty też jesteś gejem, nie obrażaj mnie! - nadął policzki, jak mały, wkurwiony chomik.
Chwyciłem za te urocze kluseczki i wytarmosiłem je.
- Jak chomik - zachichotałem i wpiłem się w jego usta.
Lou przez chwilę się opierał, ale minęło to bardzo szybko i zaraz niemal wisiał na mnie, pragnąc więcej.
Korzystając z okazji, pociągnąłem go za oba nadgarstki w stronę mojej sypialni i od razu rzuciłem na łóżko. Ale delikatnie, aby go nie bolało. Tomlinson przyciągnął mnie do siebie, chwyciwszy za me ramiona i zakleszczył w mocnym uścisku. Czułem jego ciepły oddech na ustach i w jednej chwili przyssałem się do niego. Nagle jego palce znalazły się na moim brzuchu, a po chwili zaczęły sprawnie pozbywać się mojego odziania.
- Nie masz może ciepłego kolegi? Wyruchałbym was obu.
- Co? Teraz? Ale no... Hazz, no... no nie wygłupiaj się, no. Ja myślałem, że ty chcesz mnie... - szepnął zasmuconym tonem.
Zlustrowałem jego twarz kilka razy, aż w końcu wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Louis, słyszysz się? - zapytałem rozbawiony - Przecież nam chodzi tylko o seks. Nie jestem gejem.
Chłopak zmrużył oczy i mocno odepchnął mnie od siebie rękoma. Naprawdę, byłem w szoku, że to małe coś ma w sobie tyle siły.
- Pieprz się sam, Styles! - wrzasnął, będąc w połowie drogi do wyjścia. Drzwi trzasnęły, a ja znowu zacząłem się śmiać.

*Louis*
Wypiłem kolejną szklankę tequili, kiedy spostrzegłem zabójczo przystojnego kolesia, idącego w moją stronę. Przeczesałem palcami włosy i uśmiechnąłem się do niego szeroko. Za chwilę siedział już obok mnie i wyciągnął rękę w geście przedstawienia swojej osoby.
- Nick - oznajmił, ściskając moją dłoń delikatnie. - Nick Grimshaw.
- Louis Tomlinson, miło mi.
- Tak, tak, mnie również. Więc, Louis, siedzisz tu sam?
Niepewnie kiwnąłem głową.
- Aż nie chce mi się wierzyć. Taki przystojny mężczyzna siedzi sam w tą piękną, gwieździstą noc - westchnął cicho - Może mógłbym ci potowarzyszyć?
Znowu przytaknąłem jedynie lekkim skinieniem.
- A odezwiesz ty się coś?
Moje poliki w ciągu ułamku sekundy przybrały kolor soczystego pomidora.
- Wybacz, po prostu nie jestem dziś wygadany - powiedziałem smętnie, wzruszając ramionami.
- Ojej, coś się stało? - zapytał, przybliżywszy się do mnie.
- Wiesz, miałem zły dzień, ale patrząc na ciebie, stwierdzam, że jest on nawet udany. Może nawet bardzo udany.
Mężczyzna puścił mi oczko i nachylił do mojego ucha.
- A co powiesz na to, żebym sprawił, aby ten dzień był w ponad stu procentach udany? - wyszeptał, po czym przygryzł płatek mojego ucha.
- Jedziemy do mnie.
Chwyciłem jego dłoń i czym prędzej poprowadziłem do wyjścia. Gdy tylko wyszliśmy ze środka, popchnąłem go na betonową ścianę budynku i wpiłem w jego usta. Nick schylił się do mnie i odwzajemniał każdy kolejny pocałunek. Po kilku minutach odsunąłem się od niego i rozbawieni ruszyliśmy w stronę mieszkania.
Kilkanaście minut później, przekręcałem kluczyk w drzwiach. Przez całą drogę wymienialiśmy się pocałunkami i innymi pieszczotami .Moją uwagę przykuły jęki i głośne westchnięcia dochodzące z salonu. W drodze do pokoju, zerknąłem do niego.
- Styles, ty kretynie! - krzyknąłem, robiąc się czerwony na twarzy - Przestań oglądać porno na mojej plazmie! I wyjmij łapę ze swoich spodni!
Loczkowaty odwrócił się w naszą stronę i uśmiechnął zalotnie do Nicka.
- Przyprowadziłeś mi kolegę? - zapytał, poruszając znacząco brwiami.
- Nie! I nie rób mi wstydu! Nick nie przyszedł do ciebie!
- Jasne - wywrócił oczami i ruszył do nas - Harry Styles, ten lepszy współlokator.
Nick zachichotał pod nosem i podał mu dłoń.
- Nick Grimshaw, ten lepszy od ciebie.
Widziałem, jak na twarzy młodszego maluje się złość.
- Czemu tak uważasz, Grimshaw? - prychnął.
- Zaraz twój przystojny współlokator będzie się pode mną wił z rozkoszy, a ty nawet nie będziesz wiedział, jakie to zajebiste uczucie.
- Ta mała kurewka dała mi dupy już następnego ranka, odkąd się wprowadziłem. Jesteś pewny, że nie wiem, jakie to zajebiste uczucie?
- Przestańcie! - krzyknąłem, wyraźnie zawstydzony - Nick, chodźmy - poprosiłem spokojniej i ruszyłem do pokoju, ciągnąc go za sobą.
Nick niemal natychmiast po zamknięciu się za nami drzwi od mojego pokoju, rzucił mną o łóżko. Jęknąłem cicho czując delikatny ból. Nim się spostrzegłem Nick usiadł na mnie wpijając się w moje usta niemal zbyt natarczywie.
-Masz kajdanki? -wydyszał w moje usta, lekko się odsuwając.
Odsapnąłem cicho niezbyt zadowolony z tego pomysłu.- Może lepiej nie, huh? Nie widzi mi się ten pomysł.
-Ten pomysł jest doskonały. -zapewnił mnie kręcą głową rozbawiony.
-Nie mam ich. -odparłem marszcząc brwi.
-No.. okey, niech będzie. -westchnął niezadowolony.- Zrobimy to bez tego.
Uśmiechnąłem się zwycięsko przyciągając go do siebie za koszulę. Powoli odpinałem guzik po guziku namiętnie masując jego usta. Doszedłem do połowy, gdy drzwi od mojego pokoju bezceremonialnie zostały otwarte przez mojego okropnego współlokatora. Słyszałem jak śmieje się pod nosem podchodząc do nas. Jego ramiona oplotły się delikatnie w okół Nicka, który uśmiechnął się szeroko.
-Ja się tobą lepiej zajmę. -szepnął do jego ucha, myśląc chyba, że tego nie usłyszę.
-A może się do nas dołączysz? -zasugerował pewnie, na co szybko pokręciłem głową.
-Nie! O nie! To mi się w ogóle nie podoba! -zaprzeczyłem.
Nick zmierzył mnie wzrokiem, następnie przelatując nim po Harrym i znów po mnie.
-To co, dołączysz? Wiesz, jakoś twój lokator da się udobruchać. -zapewnił go poruszając znacząco brwiami.
-Nick, nie! -stwierdziłem ostro.- Nie chcę go tu! Albo ja, albo on!
Nick wywrócił oczami znów całując mnie mocno. Szybko jednak odsunąłem go od siebie rękoma.
-Powiedziałem nie, Nick. Nie zmienię zdania. -uparłem się, czując rosnące zagrożenie. Dosłownie bałem się, że Nick odejdzie zaraz z Harrym.
Harry wywrócił oczami ruszając do wyjścia.- Dobrze, już dobrze. Wpadnij do mnie, gdy już skończycie.