sobota, 13 lipca 2013

Rozdział czwarty

*Harry*
Wpatrywanie się w telewizor wieczorem nie jest wcale ciekawym zajęciem. Szczególnie nie wtedy, gdy nic w tej telewizji nie ma, bo ktoś zapomniał opłacić kablówki. A mówiąc ktoś mam na myśli Tomlinsona. Ten chłopak prawie non stop chodził zamyślony. I teraz również, pustym wzrokiem wpatrywał się w to nadające pudło i chyba nawet nie miał pojęcia, że oglądamy jakiś durny teleturniej.
- Louis! - klasnąłem w dłonie tuż przed jego oczami.
- Co? - wzdrygnął się i w momencie spojrzał na mnie - Wybacz, zamyśliłem się.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz - przewróciłem oczami, po czym dodałem - Prawda czy wyzwanie?
- O czym ty do mnie mówisz?
- Widać, że nie chodzisz na imprezy.
- Jestem bardzo rozrywkowy!
Zmierzyłem go od dołu po samiusieńki czubek głowy.
- Tak, z pewnością - przewróciłem oczami - Ja zaczynam. Prawda czy wyzwanie?
- Prawda - odparł wyraźnie niepewny, wyłączając telewizor.
Uśmiechnąłem się pod nosem na samą myśl o tym, jak dalej potoczy się ta gra. Choć w sumie nie wiem, czy będzie to jakaś nowość. Prawdy? Louis odpowiedziałby mi każde, nawet najintymniejsze pytanie bez tej gry. To samo jeśli chodzi o wyzwania, nie sprzeciwiał się, że go całuję czy dotykam, kiedy mam ochotę.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytałem na początek.
- Granatowy.
- Na pewno? Myślałem, że biały. Wiesz, sperma i te sprawy - wzruszyłem ramionami, a jego czerwone policzki były czymś, co mnie tak cholernie satysfakcjonowało. - No teraz ty.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie. Zaskocz mnie, kocie - charakterystycznie mruknąłem, niczym drapieżny zwierzak i wygodniej rozsiadłem się na kanapie.
- No to może... - przez chwilę się zastanawiał, a kiedy to robił, tak seksownie zagryzał wargę - Idź po Nutellę do kuchni i wysmaruj nią łokieć, później zliż to.
Z początku myślałem, że to jakiś żart. Kto daje takie wyzwania podczas gry? Przecież w tym chodzi o to, aby jak najbardziej wkopać innych i dać coś, czego nie będą w stanie wykonać. Louis zapewne też myślał, że temu nie podołam, jednak mi od razu wpadł pomysł na wykonanie tego zadania.
Gdy wróciłem ze słoiczkiem do salonu, już w jednej dłoni trzymałem przygotowaną łyżeczkę z czekoladą. Wykorzystując nieuwagę chłopaka, podszedłem do niego od tyłu i posmarowałem jego łokieć. W efekcie końcowym również jego przedramię zostało potraktowane lepką mazią.
- Harry! - oburzył się i w momencie stanął twarzą w twarz ze mną. - Mówiłem o twoim łokciu, nie moim!
- Nie zaznaczyłeś tego - oblizałem kusząco wargi i szybko chwyciłem jego nadgarstek, ciągnąc ku górze.
Nie zawahałem się ani chwili, tylko tak jak zamierzałem od początku, przyssałem się do jego łokcia. Jeździłem ustami po jego ręce, a kiedy doszedłem do nadgarstka, złożyłem mokry pocałunek na jego wewnętrznej stronie. Sekundę później podniosłem spojrzenie na jego wargi i skończyłem swój ruch na nich, ssąc delikatnie jego dolną wargę.
- Chodź, kochanie, przenieśmy się na podłogę - pociągnąłem go w dół. Moja dłoń automatycznie powędrowała na jego udo i kciukiem zacząłem kręcić kółeczka. Nachyliwszy się do jego ucha, szepnąłem: - Prawda czy wyzwanie?
- Prawda - odpowiedział, a ja wręcz czułem, jak robi mu się gorąco.
- O czym lub o kim myślałeś, robiąc sobie dobrze dzisiejszego popołudnia? - po skończonym pytaniu, przygryzłem delikatnie jego małżowinę.
Usłyszałem przełknięcie śliny przez chłopaka. Zrobił się czerwony jak burak i od razu odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Ja... o... możemy zmienić pytanie?
- Nie, bez wymian. Mów. Ja czekam.
Lekko się spiął, kiedy to moje palce znalazły się bliżej jego krocza.
- Proszę - przełknął ślinę.
- Och, Loueh, ja czekam.
Wziął głęboko wdech, po czym otworzył usta.
- O tobie.
Spojrzałem na niego z wyraźną powagą i spokojem. Widziałem, jak na jego twarzy w momencie wymalował się niepokój.
- Chodźmy się pieprzyć! - krzyknąłem z entuzjazmem i automatycznie chwyciłem jego rękę, ciągnąc ku górze i ruszając z nim do sypialni.
- Ty, ty, ty napalony gówniarzu, ty no! - wrzeszczał i próbował jednocześnie mi się wyrwać - No zostaw mnie, zboku jebany!
- Masturbowałeś się myśląc o mnie, nie pierdol teraz, że nie chcesz mnie przelecieć!
Louis od razu zrobił się czerwony i uśmiechnął lekko pod nosem.
- Ale to był tylko raz! Raz, rozumiesz?! A ty ciągle masz ochotę, jesteś jakiś niewyżyty!
-No, może jeszcze powiesz, że ci to przeszkadza. -zakpiłem z niego wywracając młynka oczami.
Louis odsapnął marszcząc brwi- Pieprzyłbyś mnie codziennie.
-I? Nadal twierdzisz, że ci to przeszkadza? Przecież wiem, że nie. Staje ci na sam widok.
-Nie. Wcale nie, no przecież nie. Przecież mówię, że nie. To nie jest prawda. Kłamiesz. Wcale nie.
Zaśmiałem się pod nosem i bezceremonialnie zacisnąłem dłoń na jego kroczu. Gdy wyczułem, że jest tam twardo, nachyliłem się do jego ucha.
-To co, idziemy?
-N-no, no ale... A-ale dopiero co robiliśmy to, to... Um, wczoraj! W-wczoraj, chyba... I- i  nawet nie jesteśmy razem!
-Jakoś wcześniej nie narzekałeś. I uspokój się. Zachowujesz się, jak kobieta z czieczką! Wiedziałem, że gejom do płci żeńskiej nie daleko, ale nie wiedziałem, że nawet takie humorki macie - wywróciłem oczami.
- Ale ty też jesteś gejem, nie obrażaj mnie! - nadął policzki, jak mały, wkurwiony chomik.
Chwyciłem za te urocze kluseczki i wytarmosiłem je.
- Jak chomik - zachichotałem i wpiłem się w jego usta.
Lou przez chwilę się opierał, ale minęło to bardzo szybko i zaraz niemal wisiał na mnie, pragnąc więcej.
Korzystając z okazji, pociągnąłem go za oba nadgarstki w stronę mojej sypialni i od razu rzuciłem na łóżko. Ale delikatnie, aby go nie bolało. Tomlinson przyciągnął mnie do siebie, chwyciwszy za me ramiona i zakleszczył w mocnym uścisku. Czułem jego ciepły oddech na ustach i w jednej chwili przyssałem się do niego. Nagle jego palce znalazły się na moim brzuchu, a po chwili zaczęły sprawnie pozbywać się mojego odziania.
- Nie masz może ciepłego kolegi? Wyruchałbym was obu.
- Co? Teraz? Ale no... Hazz, no... no nie wygłupiaj się, no. Ja myślałem, że ty chcesz mnie... - szepnął zasmuconym tonem.
Zlustrowałem jego twarz kilka razy, aż w końcu wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Louis, słyszysz się? - zapytałem rozbawiony - Przecież nam chodzi tylko o seks. Nie jestem gejem.
Chłopak zmrużył oczy i mocno odepchnął mnie od siebie rękoma. Naprawdę, byłem w szoku, że to małe coś ma w sobie tyle siły.
- Pieprz się sam, Styles! - wrzasnął, będąc w połowie drogi do wyjścia. Drzwi trzasnęły, a ja znowu zacząłem się śmiać.

*Louis*
Wypiłem kolejną szklankę tequili, kiedy spostrzegłem zabójczo przystojnego kolesia, idącego w moją stronę. Przeczesałem palcami włosy i uśmiechnąłem się do niego szeroko. Za chwilę siedział już obok mnie i wyciągnął rękę w geście przedstawienia swojej osoby.
- Nick - oznajmił, ściskając moją dłoń delikatnie. - Nick Grimshaw.
- Louis Tomlinson, miło mi.
- Tak, tak, mnie również. Więc, Louis, siedzisz tu sam?
Niepewnie kiwnąłem głową.
- Aż nie chce mi się wierzyć. Taki przystojny mężczyzna siedzi sam w tą piękną, gwieździstą noc - westchnął cicho - Może mógłbym ci potowarzyszyć?
Znowu przytaknąłem jedynie lekkim skinieniem.
- A odezwiesz ty się coś?
Moje poliki w ciągu ułamku sekundy przybrały kolor soczystego pomidora.
- Wybacz, po prostu nie jestem dziś wygadany - powiedziałem smętnie, wzruszając ramionami.
- Ojej, coś się stało? - zapytał, przybliżywszy się do mnie.
- Wiesz, miałem zły dzień, ale patrząc na ciebie, stwierdzam, że jest on nawet udany. Może nawet bardzo udany.
Mężczyzna puścił mi oczko i nachylił do mojego ucha.
- A co powiesz na to, żebym sprawił, aby ten dzień był w ponad stu procentach udany? - wyszeptał, po czym przygryzł płatek mojego ucha.
- Jedziemy do mnie.
Chwyciłem jego dłoń i czym prędzej poprowadziłem do wyjścia. Gdy tylko wyszliśmy ze środka, popchnąłem go na betonową ścianę budynku i wpiłem w jego usta. Nick schylił się do mnie i odwzajemniał każdy kolejny pocałunek. Po kilku minutach odsunąłem się od niego i rozbawieni ruszyliśmy w stronę mieszkania.
Kilkanaście minut później, przekręcałem kluczyk w drzwiach. Przez całą drogę wymienialiśmy się pocałunkami i innymi pieszczotami .Moją uwagę przykuły jęki i głośne westchnięcia dochodzące z salonu. W drodze do pokoju, zerknąłem do niego.
- Styles, ty kretynie! - krzyknąłem, robiąc się czerwony na twarzy - Przestań oglądać porno na mojej plazmie! I wyjmij łapę ze swoich spodni!
Loczkowaty odwrócił się w naszą stronę i uśmiechnął zalotnie do Nicka.
- Przyprowadziłeś mi kolegę? - zapytał, poruszając znacząco brwiami.
- Nie! I nie rób mi wstydu! Nick nie przyszedł do ciebie!
- Jasne - wywrócił oczami i ruszył do nas - Harry Styles, ten lepszy współlokator.
Nick zachichotał pod nosem i podał mu dłoń.
- Nick Grimshaw, ten lepszy od ciebie.
Widziałem, jak na twarzy młodszego maluje się złość.
- Czemu tak uważasz, Grimshaw? - prychnął.
- Zaraz twój przystojny współlokator będzie się pode mną wił z rozkoszy, a ty nawet nie będziesz wiedział, jakie to zajebiste uczucie.
- Ta mała kurewka dała mi dupy już następnego ranka, odkąd się wprowadziłem. Jesteś pewny, że nie wiem, jakie to zajebiste uczucie?
- Przestańcie! - krzyknąłem, wyraźnie zawstydzony - Nick, chodźmy - poprosiłem spokojniej i ruszyłem do pokoju, ciągnąc go za sobą.
Nick niemal natychmiast po zamknięciu się za nami drzwi od mojego pokoju, rzucił mną o łóżko. Jęknąłem cicho czując delikatny ból. Nim się spostrzegłem Nick usiadł na mnie wpijając się w moje usta niemal zbyt natarczywie.
-Masz kajdanki? -wydyszał w moje usta, lekko się odsuwając.
Odsapnąłem cicho niezbyt zadowolony z tego pomysłu.- Może lepiej nie, huh? Nie widzi mi się ten pomysł.
-Ten pomysł jest doskonały. -zapewnił mnie kręcą głową rozbawiony.
-Nie mam ich. -odparłem marszcząc brwi.
-No.. okey, niech będzie. -westchnął niezadowolony.- Zrobimy to bez tego.
Uśmiechnąłem się zwycięsko przyciągając go do siebie za koszulę. Powoli odpinałem guzik po guziku namiętnie masując jego usta. Doszedłem do połowy, gdy drzwi od mojego pokoju bezceremonialnie zostały otwarte przez mojego okropnego współlokatora. Słyszałem jak śmieje się pod nosem podchodząc do nas. Jego ramiona oplotły się delikatnie w okół Nicka, który uśmiechnął się szeroko.
-Ja się tobą lepiej zajmę. -szepnął do jego ucha, myśląc chyba, że tego nie usłyszę.
-A może się do nas dołączysz? -zasugerował pewnie, na co szybko pokręciłem głową.
-Nie! O nie! To mi się w ogóle nie podoba! -zaprzeczyłem.
Nick zmierzył mnie wzrokiem, następnie przelatując nim po Harrym i znów po mnie.
-To co, dołączysz? Wiesz, jakoś twój lokator da się udobruchać. -zapewnił go poruszając znacząco brwiami.
-Nick, nie! -stwierdziłem ostro.- Nie chcę go tu! Albo ja, albo on!
Nick wywrócił oczami znów całując mnie mocno. Szybko jednak odsunąłem go od siebie rękoma.
-Powiedziałem nie, Nick. Nie zmienię zdania. -uparłem się, czując rosnące zagrożenie. Dosłownie bałem się, że Nick odejdzie zaraz z Harrym.
Harry wywrócił oczami ruszając do wyjścia.- Dobrze, już dobrze. Wpadnij do mnie, gdy już skończycie.


niedziela, 18 listopada 2012

Niall and the bed. - Parodia Niall'a w łóżku.

Roxanne zachwiała się, kiedy Niall wyrwał ją z tłumu znajomych i porwał w swoje ramiona. Ruszył z nią od razu na piętro, gdzie znajdowało się kilkanaście wynajętych dla gości pokoi. Z niektórych słychać było jakieś pojękiwania i sapanie, co też trochę wystraszyło blondyna.
Mimo to Niall śmieje się jedynie cicho i ciągnie ją gdzieś wgłąb korytarza, do jednego z ostatnich pokoi, który jakby czekał cały ten wieczór na przybycie tej dwójki
- Zabiorę cię dziś do magicznej krainy - szepcze do jej ucha, kiedy przekręca klucz w drzwiach i wchodzi z nią do środka. Zamyka za sobą pokój i patrzy na dziewczynę pożądliwie. Chwyta jej twarz w dłonie i zaczyna składać na niej delikatnie pocałunki.
Ta pomrukuje cicho i oddaje każdy pocałunek, choć zapach alkoholu, który bije od blondyna, jest dość nieprzyjemny. Oboje podążają w stronę łóżka. Niall zdaje sobie niczego nie robić z tego, że na dolę bawią się goście, a główni bohaterowie tego wieczoru gdzieś zniknęli. Delikatnie kładzie dziewczynę na łóżko i wspina się na nią całując jej szyję i co jakiś czas wybuchając cichym chichotem
Roxanne próbuje to ignorować, mając nadzieję, że to przez alkohol. Dziewczyna wkłada ręce pod koszulkę blondyna i delikatnie muska palcami jego nagie ciało. Nialler składa pocałunek na jej obojczyku, zaraz drugi i znowu wybucha śmiechem.
- Co cię tam bawi?
'Łaskoczesz jak chuj' rzuca i znów wybucha śmiechem zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedział.
- Słucham? - dziewczyna patrzy na niego lekko poirytowana.
-Nic. Nic. Tak tylko -próbuje się uspokoić, ale w końcu znów się śmieje i stwierdza- Ale kurwa, to łaskocze.
- Co cię łaskocze?
-No twoje palce -mówi jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie po czym widząc, że dziewczyna chce coś powiedzieć całuje ją szybko i namiętnie, aby dalej nie drążyć tego tematu i przejść do rzeczy
"Dobra, Niall, ogarnij się, zaraz będziesz się z nią kochać" mówi do siebie w myślach, w tym samym momencie wkłada dłonie pod nią i szuka palcami suwaka od jej sukienki.
Dziewczyna unosi się lekko zadowolona, że chłopak wreszcie jest poważny, chcąc mu pomóc z rozebraniem jej. Szybko pozbywają się jej sukienki i gdy Niall zauważa dzwoneczek przy jej biustonoszu jakby nigdy nic zaczyna nim potrząsać i śmiać się za każdym razem, gdy wydaje z siebie cichy dźwięk
-Krowy też mają takie dzwonki, tylko na szyi- mówi śmiejąc się
- Z kim ja się związałam? - mówi dziewczyna do siebie.
- Ze mną, bo ty mnie koooochasz - odpowiada jej i nadal nie przestaje bawić się dzwoneczkiem.
Dziewczyna śmieje się cicho, ale o chwili szepcze- możemy przejść do rzeczy, czy mam zostawić się z moim biustonoszem sam na sam?
- Możemy przejść do rzeczy - Nialler kiwa ochoczo głową i całuje jej skórę tuż nad dzwoneczkiem - Ale za kilka sekund - dopowiada po chwili.
-Naprawdę? Możesz się tym pobawić potem. Nialler! -wścieka się i szybko sama ściąga z siebie stanik i rzuca go gdzieś daleko
- Och, jaka ty napalona jesteś, mrrau - mruczy do jej ucha, chcąc zabrzmieć jak tygrysek. Ściąga z siebie koszulkę i nachyla się nad dziewczyną, aby znowu zacząć ją całować.
Dziewczyna chichocze cicho i delikatnie, uwodzicielsko drapie jego plecy paznokciami
-Ty za to masz świetny humor, kocie- odpowiada
- Mrrr, tygrysku - robi charakterystyczny ruch łapką w jej stronę, marszcząc jednocześnie nosek i pokazując swoje zęby.
Dziewczyna śmieje się i wsuwa delikatnie kolano między jego uda chcąc jakoś go pobudzić, by zaczął coś robić
- Och, no tak! - Niall klepie się w czoło. Zaraz zabiera się za rozpinanie swojego rozporka. Mocuje się z nim przez kilka chwil, ale to na nic. Materiał od jego bokserek się wciął w zamek.
Dziewczyna patrzy na niego poirytowana i kręci głową z dezaprobatą podczas gdy Niall znów się śmieje i aż kładzie się obok niej na łóżku, łapiąc się za brzuch- Widzisz to? Czy ty to widzisz, Roxi? Kurwa, ja to sobie spokojnie chce przelecieć moją dziewczyna, a ten jebany zamek nie chce się rozpiąć. Czy ty to... Kurwa- nie wytrzymuje i wybucha śmiechem. po chwili rzuca jeszcze- pieprzony zamek i pieprzone bokserki.
- Tak, to ich sprawka. Złe bokserki - dziewczyna przewraca oczami i pomaga mu. O dziwo, jej przychodzi to z łatwością i już po chwili ściąga z chłopaka spodnie, co Niall kwituje szerokim uśmiechem.
Niall szybko zrzuca z siebie bokserki i posyła je gdzieś w drugi kąt pokoju krzycząc- A idźcie precz, wy dzieło szatana! Specjalnie to było! To wszystko specjalnie, to było zaplanowane, jezu Roxi to był zamach, one mi chciały palec uciąć. To znaczy wiesz... ten 21 palec! O jezu one są złe! Złe bokserki!- Krzyczy śmiejąc się ale co jakiś czas poważnie patrząc na poirytowaną dziewczynę
- Przestań i do rzeczy! - krzyczy dziewczyna i rzuca się na niego, zaczynając całować jego nagie ciało, począwszy od szyi.
Chłopak poważnieje i zaczyna się wczuwać po czym nagle wybucha niepohamowanym śmiechem
- CO jest z tobą nie tak?!
-Zgłodniałem...- mówi 'ze skruchą'
- uhm. - dziewczyna przewraca oczami.
-To nie jest śmieszne... - rzuca Niall i masuje się po brzuszku
- Mnie to bawi - odpowiada oschle dziewczyna.
Niall spogląda na nią zdziwiony i niezbyt wie co teraz.
- To idziesz coś zjeść czy skończymy to co się w sumie nawet jeszcze nie zaczęło? - pyta z wymuszonym uśmiechem.
-A co ja mam robić? -pyta zabawnie do niej brewkując
- Znając ciebie, pewnie pójdziesz coś zjeść - przewraca oczami i przykrywa się kołdrą. - Dobranoc - mówi.
Niall doczłapuje się na miejsce obok niej i szturcha ją głową cicho pomrukując- ale za to mi się należy karmienie - dodaje cicho
- Weź mój stanik, już nawet z nim się lepiej bawiłeś niż ze mną - rzuca i spogląda na niego wyczekująco. Niall patrzy to na nią, to na jej stanik i tak przez kilka dobrych sekund.
W końcu śmieje się i tylko całuje ją namiętnie
- To jak? - pyta, przygryzając dolną wargę
-No... wiesz... Stanik... Poczeka, prawda?
- No nie wiem, spytaj się go o to - Roxanne wzrusza ramionami i patrzy na niego z uśmiechem
Niall spogląda na stanik i rzuca -Sory, stary, ale tobą zajmę się później.
Dziewczyna wybucha śmiechem, ale zaraz poważnieje, gdy Niall nachyla się nad nią i składa pocałunek na jej ustach.
Niall napiera na nią tak, że dziewczyna się kładzie, a blondyn góruje.
- No to teraz tak... - mówi Niall do siebie i spogląda w dół. Dla koncentracji wytyka język, a jego dłonie zaczynają powoli zsuwać figi Roxi.
Dziewczyna śmieje się obserwując skoncentrowaną twarz chłopaka. Gdy Niall ściąga już z niej ostatnią część garderoby zastanawia się chwilę po czym pyta- To... Co ja mam teraz zrobić?
Rudowłosa wali sobie z otwartej ręki w czoło i patrzy na niego z politowaniem.
- Gdzieś w torbie miałam instrukcje "pierwszego razu", przynieść ci?
Chłopak śmieje się i odpowiada- Nie, no wiesz... Może po prostu powiedz mi gdzie ja mam go włożyć... bo mam go włożyć, tak?
- Czy muszę robić wszystko za ciebie? - rzuca lekko wściekła.
Chłopak patrzy na nią smutno i odsuwa się z przepraszającą miną
- Oj, Niallerku, nie smuć się - Roxanne przytula się do niego, jednocześnie prawdą dłoni schodzi na jego penisa i lekko zaciska palce.
Chłopak chce coś odpowiedzieć ale z jego ust wydobywa się jedynie stłumiony jęk połączony z mruczeniem -nie mogłaś tak od razu?- pyta po chwili z uśmiechem
- Tam na dole, masz taką dziurę, a to co ja teraz trzymam, masz w nią włożyć. Rozumiesz?
chłopak śmieje się- widzisz... ale... ty masz tam pare dziurek.- oznajmia z miną jakby odkrył Amerykę
- Tą bliżej brzucha.
-Oh... oh, tą?- pyta lekko wsuwając w nią palec
Dziewczyna przytakuje głową, przymykając w tym samym momencie oczy.
-A mam go tam włożyć całego, czy tylko trochę? na przykład... tak...- mruczy wsuwając w nią cały palec, po czym wysuwa go do połowy i dodaje- czy tak?
- Jak wolisz - szepcze mu do ucha z uśmiechem na ustach, a palce wplątuje w jego włosy.
Niall przytakuje i łapie jej biodra unosząc ją delikatnie i sadzając na sobie tak, że jego kolega idealnie się w nią wsuwa. Roxanne opiera się rękoma o jego brzuch i stara się utrzymać równomierny oddech, co przy ruchach Horana nie jest takie łatwe
Chłopak stara się ruszać się powoli, ale po chwili spogląda na nią i pyta -Włączyć trzeci bieg, czy przerzucić od razu na piątkę?
- A dasz radę przełączyć? Siedzę na twoim prndl'u.
-Koteczku... Nie takie rzeczy się robiło, za małolata. -śmieje się z cwaniackim uśmiechem
- To pokaz mi co się robiło.
Chłopak śmieje się cwaniacko i szybko obraca dziewczynę tak, że teraz to on leży, a on góruje, po czym przyśpiesza i lekko podkręcając swoje ruchy idealnie trafia w jej punkt G
- Niall! - krzyczy dziewczyna, zaciskając palce na jego biodrach. Krzywi się lekko z bólu i przyjemności, jaką funduje jej chłopak
-Ojej. Czyżby ci się nie podobało? Bo wiesz... ja mogę przestań, jeśli chcesz... - śmieje się
- Podoba mi się, jest okey, naprawdę - zapewnia go z uśmiechem na ustach, lekko pojękując
Chłopak znów się śmieje i wychodzi z niej po czym szybko wchodzi znów uderzając w to samo miejsce
- Nialler! Nie drocz się - śmieje się głośno dziewczyna
-Ale ty to luuuuubisz- mruczy i maksymalnie przyśpiesza ruchy
- Jesteś słodki, jak ciastko z kremem - mówi między głośnymi westchnieniami
-O jezu, nie mów tego, bo robię się jeszcze bardziej głodny - żartuje cicho posapując
- A na co masz ochotę?
-Na ciebie - mruczy po czym zwalnia ruchy i dodaje- A tak poważnie, to nie bo jesteś troche koścista. Ale nie pogardziłbym rogalikami, jakimiś racuchami, do tego spaghetti i może też sushi, bo dawno nie jadłem, ach i jeszcze coś z nandos, bo nandos to zawsze spoko, i jakiś strogonow albo zwykły gulasz...
- Zaraz pójdziemy coś zjeść, spokojnie, tylko skończy to co zaczęliśmy - mówi cicho, składając na jego ciele pojedyncze pocałunki
-A ugotujesz mi coś? -pyta z nadzieją mocniej uderzając w jej punkt G
- Jak... ach!... wrócimy d-d-d-do do... mu... - jęczy dziewczyna z wszech ogaraniającego ją podnienia
-och. a co to będzie?- pyta i specjalnie przyśpiesza ruchy wciąż celując w jej punkt G
- Nialler - chichocze dziewczyna - Nie wiem, może zrobimy to sushi?
-Tak.- charczy i czując, że jest już blisko wykonuje pare mocniejszych pchnięć
- Body sushi? - pyta kokieteryjnie i zaraz wydaje z siebie głośny jęk, jak w końcu czuje nadchodzący orgazu
-Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!- krzyczy dochodząc w dziewczynie
- Och, tygrysku - jęczy na sam koniec
-Mhm...- mruczy i wychodząc z niej kładzie się obok
- Nabałaganiłeś - udaje oburzenie
-TO NIE JA!- Oznajmia po czym dodaje- koteczku. to wszystko przez ciebie
- Zlizuj - mówi poważnie. 
Niall milczy z poważną miną po czym stwierdza- Aż tak głodny nie jestem. Idę się pobawić z twoim stanikiem, a ty posprzątaj, bo ci skrócę łańcuch
- Ugh - warczy na niego
-JA CIEBIE TEŻ, KOCHANIE!
- Jesteś okropny!
Nialler spogląda na nią i pyta- Poważnie? A słyszałaś siebie jak masz cieczkę?- pyta -Wiesz, chodzi mi o te pieprzone kilka dni w miesiącu kiedy twoja hydraulika nawala -tłumaczy
- Przestań mnie rozśmieszać - dziewczyna próbuje być poważna - Ale i tak jesteś okropny
-Ale i tak mnie kochasz, słonko. -odpowiada całując ją namiętnie po czym dokańcza- ale serio. Rozumiem, że w starych budynkach rury mogą pękać, ale ty aż tak stara nie jesteś...
- Nialler! - zwija się ze śmiechu
-No co? Taka prawda. Wiesz, ja się staram, udrożniam ci te rury co jakiś czas tak jak teraz, ale już nie wiem co mam zrobić, kochanie. A wiesz co jest najgorsze? Że zjadasz mi słodycze! BATONIKI, CUKIERKI, ŻELKI i inne gówna... Przez pięć dni muszę się zamieniać w Sherloka Holems'a, żeby coś znaleźć...
-Ale i tak cię kocham, słodko- dodaje po chwili
- Jesteś kochany, pomimo tego, że nazwałeś moje waginę rurą.
-No... Ale przyjemną rurą! Naprawdę, ja uwielbiam te rure, kochanie! Jezu, to jest najlepsza rura na świecie! -zapewnia ją
- Cieszę się i mam nadzieję, że innych nie testowałeś
-No wiesz... Dobry hydraulik to w nie jednej rurze grzebał... Ale i i tak zawsze ma tą swoją w domu, do której zawsze wraca i dba o nią najbardziej... -śmieje się
- Wracasz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że robiłeś to z kimś innym, odkąd jesteś ze mną?
-OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! Ty jesteś nowiutką rurą, nad którą spędzam każdą wolną chwilę.
- Hydraulik?
-No. Ale że co? -śmieje się
- Nic, ale ja wciąż czekam.
-Na co?
- Ugh, nieważne. Podaj mi stanik.
-Nie! On jest już mój!
Patrzy na niego jak na idiotę
- Chyba żartujesz.
-No... A czym mam się bawić? No wiesz co! Ja bym ci nieba uchylił, a ty mi żydzisz jednego stanika!
- No właśnie nie chcesz mi nieba uchylić - mruczy pod nosem
Niall spogląda na nią i pyta smutno -Czego ci jeszcze brakuje?
- Mówiłam, ale ty masz to w dupie, bo wolisz mój brzęczący stanik
-Nic mi nie mówisz! Wciąż tylko krzyczysz, że robię coś źle!
- Nieważne, idę po to sushi
-To sobie idź! - krzyczy i podchodzi do stanika po czym ciska nim w nią i dodaje -Wsadź go sobie w dupę. -mówi i kucając zwija się w kłębek
- W dupę to nie ja a ty mi... nie powiedziałam tego! - krzyczy i zaczyna się ubierać
-Baby są do dupy! -odpowiada- Ciągle ci źle! Robię co chcesz, daje ci co chcesz, a ty ciągle narzekasz! Czego ci brakuje?! No czego?! Masz wszystko o co poprosisz! Jezu, kobiecie nigdy nie dogodzisz...
- Odezwał się facet, który nie potrafi korzystać ze swojego penisa - patrzy na niego z politowaniem
Niall patrzy na nią z nieodgadnioną miną, po czym chowa głowę za podwiniętymi nogami i szepcze -Idź sobie.
- No ej, nie gniewaj się, proszę. -podchodzi do niego i obejmuje blondaska
-Zostaw mnie. -szepcze drżącym głosem.
- Tak, wiem, że wolisz towarzystwo mojego stanika, ale nie obrażaj się
-Idź sobie. Ty i ten pieprzony stanik. Spieprzajcie. Skoro ci się nie podoba, trzeba było powiedzieć od razu. Wiem, że jestem do dupy. Nie musisz mi tego mówić. A teraz skończ i po prostu mnie zostaw. -oznajmia nawet na nią nie patrząc
- Nie jesteś do dupy. Widziałeś aby moja reakcja była marna po tym co dokonałeś w mojej rurze?
-Tak. Sama powiedziałaś, że nie umiem się posługiwać własnym penisem. Więc proszę- idź sobie znaleźć kogoś kto umie. Harry na pewno z chęcią cię przygarnie. Albo Zayn. Albo ktokolwiek inny.
- Żartowałam.
-MNIE TO NIE BAWI! -Wybucha ze łzami w oczach. -To nie jest zabawne, gdy twoja dziewczyna stwierdza, że jesteś do dupy w łóżku. To nie jest ani trochę fajne!
- Ale ja nie powiedziałam, że jesteś do dupy. Jesteś nieziemski.
-Nieziemsko nie umiejący sie posługiwać swoim penisem. Wyjdź.
- A może wejdziesz?
-Wyjdź. Jestem poważny.
Przewraca oczami i wychodzi z pokoju, od razu kierując się na dół, gdzie ciągle trwa zabawa
Niall zostaje w pokoju i jedynie zakopuje się w pościeli nie wiedząc co robić.
- Hej, mała, co jest? - pyta Harry, podchodząc do niej z Lou.
-Niall jest! To jest. -odpowiada jedynie kierując wzrok gdzieś w bok
- A co z nim nie tak? - wtrąca Lou
-Ja... On... Nic... Po prostu jest okropny, w ogóle nie rozumie kawałów, obraża mnie, a gdy ja coś powiem od razu strzela fochy i... i ... jezu, i jeszcze sprawia, że czuje się winna! -wybucha
- Nialler - kwituje Louis, patrząc na Hazzę. - A co konkretnie się stało? Jak ciebie obrażał?
-Jestem okropną babą, która wciąż tylko krzyczy, ciągle mi źle, ciągle mi czegoś brakuje i w ogóle mam wypieprzać. -odpowiada wściekła oddycha ciężko gdy wreszcie się uspokaja
- Nie przejmuj się nim. On tak zawsze. - macha ręką Harry, po czym nachyla się do Lou i wpija w jego wargi. Zaraz patrzy z powrotem na dziewczynę - Ale on cię kocha.
Dziewczynie robi się lekko smutno i odpowiada cicho -chyba nie byłam zbyt miła...
- A co ty zrobiłaś?
-Nic... Po prostu była trochę zła i chciałam mu odpyskować... Więc powiedziałam, że z niego taki facet, że nawet nie umie się posługiwać własnym penisem...
- Uuu, no to ostro pojechałaś po krawędzi.- mówi Louis
-Bardzo śmieszne... -oznajmia
- No, haha -śmieje się Harry, a Louis wali go ręką w ramię.
- Roxanne! - słyszy wołanie Nialla
Dziewczyna odwraca się i idzie powoli w stronę pokoju
Niall widząc dziewczynę w progu szybko do niej podbiega i przytula się do jej brzucha, jak mały dzieciak.
Dziewczyna nic nie mówi jedynie przytula jego głowę
- Przepraszam, że mój penis nie dał rady. To nie jego wina.
-Nie, nie. To ja przepraszam. Nie miałam tego na myśli. Po prostu chciałam ci dopiec. Przepraszam, on naprawdę poradził sobie rewelacyjnie
- Tak myślisz?
-Tak. Naprawdę. Przepraszam, masz rację. Jestem okropna i ciągle narzekam. Ale kocham cię, naprawdę.
- Nie, to ja jestem okropny, bo cię nie wylizałem, ale wiesz, twój stanik tak korci... - mówi ze spuszczoną głową
-Nie jesteś okropny. No i... Dałabym ci go, ale... Coś mi mówi, że wtedy już w ogóle nie miałbyś dla mnie czasu- śmieje się
- Znalazłbym, dla mojej kochanej rury zawsze - całuje ją w brzuch
Dziewczyna śmieje się jedynie i szepcze -Dziękuje. Bardzo łaskawy jesteś
- No wiem - mówi pewny siebie
-To dobrze.
Niall wstaje na równe nogi i bierze jej twarz w dłonie.
- Roxi, Roxi, Roxi. - powtarza szeptem
-Nialler, Nialler, Nialler -odpowiada
- Moja Roxi!
-Mój Nialler!
Niall porywa ją i idzie z nią na łóżku, siada na niej okrakiem i zaczyna całować jej dekolt
-Znoooowu? Już nie jesteś głodny?
- Schrupię ciebie. - śmieje się do niej
-Oh nie, to będzie boleć -żartuje
- To połknę cię w całości.
-Och... Ale wtedy mnie już nie będzie...
- Uj.. no to nie przekonałaś. - uśmiecha się do niej
-Świetnie. -odwzajemnia uśmiech i całuje go szybko. -A tak poza tym... Nie wiem, czy wiesz, ale jesteś pijany. -oznajmia jakby nigdy nic po czym pyta- Ile wypiłeś?
- Dwa...
-Dwa co?
- Tak.
-Paliłeś coś?
Kręci głową na wszystkie strony
-Niall! -krzyczy lekko rozzłoszczona
- Miło mi, a ja Roxanne - podaje jej dłoń
-Niall, co brałeś?
- Tak.
-Co?!
- Jajeczko! BADUMTSS - śmieje się do siebie
-Nialler, to nie jest zabawne. Co brałeś?
- A ja coś brałem? Nie pamiętasz? A brałem? Nie wiem. Co brałem? Nie powiem. Mów, co brałem! Nie powiem! - szarpie się z samym sobą.
-Nialler! -dziewczyna próbuje się nie śmiać aż wreszcie poważnieje i mówi -Albo mi powiesz co wziąłeś, albo zero seksu i nie będę ci gotować .
- Dlaczego ty mi to robisz? - wtula się w nią i zanosi płaczem
-CO BRAŁEŚ? MÓW!
- Takie białe.
-BIAŁE? Dużo tego?
- Trochę
-Coś jeszcze?
Wzrusza ramionami
-Piłeś coś ?
- Uhm.
-Co?
- No wiesz, trochę tego było
-Jezu, Nialler, czy ty myślisz? Jak się czujesz? Mocno kręci ci się w głowie? Chcesz się czegoś napić? Wody, herbaty? Może się położysz?
-Jogurtu chcę
-Jagurtu? Jakiego jogurtu? Przynieść ci coś jeszcze?
- I bułkę.
-Ok. Jogur i bułka. Przyniosę ci jogurt i bułkę i coś do popicia, ale musisz mi obiecać, że zjesz i położysz się spać, dobrze?
- Amen
-Nialler, skup się. Jogurt i bułka, a później spać, tak?
- Dobrze, mamo
-Ok. Idę po jedzenie -odpowiada i wychodzi. Kieruje się na dół gdzie w kuchni wyciąga z lodówki jogurt o smaku owoców leśnych i bierze z szafki bułke po czym nalewa wody. Bez słowa wraca z jedzeniem do pokoju i stawia przed Niall'em na szafce nocnej
- Dzięki - odpowiada i bierze się za jedzenie.
-Nie ma za co. Zjedz, a później ładnie połóż się spać, blondasku
- A nie będzie zabawy w hydraulika?
-Nie . Jutro.
- Ouuu. - smutnieje
-Jutro Nialler. Teraz proszę, zjedz i idź spać
- Bo będę smutny.
-Nialler, przed chwilą skończyliśmy zabawę w hydraulika. Do jutra wytrzymasz
- T może pobawię sie w ginekologa?
-Jutro. Niall proszę, połóż się spać, kochanie -mówi już lekko zmęczona
- FINE. - kończy jedzenie i kładzie się do łóżka pod kołderkę
-Dziękuje, kochanie -odpowiada i po chwili głaszcząc go pyta- Położyć się z tobą?
- Jak chcesz
-A jak ty chcesz? -pyta delikatnie
- Kładź się.
Rox śmieje się cicho i kładzie się obok chłopaka delikatnie go przytulając
Niall udaje, że śpi i przekręca się na bok, aby być twarzą w twarzą z nią
Dziewczyna głaszcze delikatnie jego włosy i przymyka oczy
Jego dłoń sunie na dół i powoli kładzie ją na udzie dziewczyny
-Nialler, proszę, nic nie kombinuj- oznajmia jakby nigdy nic nawet nie otwierając oczu
Blondyn nie odzywa się i wodzi ręką na wewnętrzną stronę ud
-Niall. Nie. -naciska dziewczyna wyciągając jego ręke i kładąc gdzieś za jego plecami
*kilka minut później* Chłopak jeszcze raz wsuwa rękę pomiędzy jej uda i sunie ją ku górze
-Nialle! -Dziewczyna nie wytrzymuje i wstaje. -Nie, to nie. W takim razie śpij sobie tu sam. Idę do gości, skoro potrafisz myśleć tylko o jednym
- Stój! - krzyczy za nią
-Słucham? -pyta poważnie
- Chodź do mnie
-Spać?
-... tak
-Tylko ?
- Chyba
-Chyba?
- Uhm.
-W takim razie nie.
- Co chcesz prócz spania?
-Chce tylko spać.
- no to chodź do mnie
Dziewczyna znów kładzie się obok niego i znów lekko go przytula. Nialler wtula się w nią całym ciałem i całuje w policzek
-Widzisz. Jak chcesz potrafisz być taki kochany.
- Ale nawet nie wiesz jak muszę się powstrzymywać.
-Jejku, tylko dwie rzeczy ci w głowie
- Seks i co?
-JEDZENIE
- Myślałem, że ty
-Nie. Ja jestem na trzecim miejscu. -mam nadzieje,- dodaje po chwili
- Jesteś na pierwszym
-Nie kłam -śmieje się
- Nie kłamię.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak więc taka parodiowa wersja Niall'a w łóżku :3
Mamy nadzieje, że choć troche was to rozśmieszyło, lub spodobało wam się. :D

czwartek, 4 października 2012

Rozdział Trzeci

*Louis*
Samochód ruszył, a ja podkuliłem nogi kładąc stopy na siedzeniu, a głowę opierając o kolana. Harry spojrzał na mnie pytająco i uśmiechnął się jakbym zrobił coś zabawnego. 
-Nie za wygodnie? -zapytał tym niskim głosem, który wprawiał moje ciało w drżenie. Pokręciłem przecząco głową i spojrzałem na GPS, który prowadził Harrego do szkoły. To ja miałem być przewodnikiem, ale chyba nie dość mi ufa. To mi się nie podoba, ale nic na to nie poradzę. Przekręciłem głowę i zapatrzyłem się na krajobraz za oknem. 
-Te wszystkie domy wyglądają identycznie. Nie sądzisz? -zapytał cicho, trochę jakby myślał na głos, a nie po prostu chciał zacząć rozmowę. Przytaknąłem. To nie tak, że nie miałem ochoty na rozmowę. W sumie to teraz potrzebowałem jej bardzo, nawet jeśli mielibyśmy mówić chociażby o pogodzie. Ale czułem się nieswojo w jego towarzystwie. Mieliśmy być normalnymi współlokatorami. To zaszło za daleko i w jakiś dziwny sposób to mi nie przeszkadzało. I denerwowała mnie myśl jak bardzo pasują mi nasze relacje. 
-Jesteś zły, pedziu? -wypalił jakby nigdy nic, a ja zmierzyłem go wzrokiem.
-Przyzwyczaiłem się.
-Co? 
-Do domów. Przyzwyczaiłem się, że trudno rozróżnić jedną ulice od drugiej. Ty też w końcu przestaniesz zwracać na to uwagę. 
-Domyślam się. 
Zapadła przez moment niezręczna cisza. Choć w sumie nie była aż tak niezręczna. Była wręcz wyczekiwana. Niestety bardziej przez niego niż przeze mnie.
-Jak podoba ci się samochód? -zagaiłem go, a on wykręcił usta w grymasie niezadowolenia. Źle trafiłem? 
-Jest do dupy. 
-Nie mów tak. Uwielbiam Mini Coopery. 
-Oh. -wypalił dziwnie zadowolony i zaśmiał się ironicznie. -Mogłem się domyślić, że Mini Coopera mógł wybrać tylko taki pedzio jak ty. Naprawdę mogłeś doradzić mojemu ojcu lepiej.
-No tak. Mogłem się domyślić, że taki dupek jak ty liczył na Mercedesa. 
-Trafiłeś w dziesiątkę. 
Podskok i jakieś trzaśnięcie. To tylko zbyt szybko jeżdżący Harry obtarł czymś o walec zwalniający, których tu jest pełno.
-Kocham Mini Coopery. -wyszeptałem jakby nigdy nic głaszcząc kawałek plastiku na wewnętrznej stronie drzwi. Zaśmiał się perliście, jakbym opowiedział jakiś kawał. Naprawdę niewiele potrzebował do drwin. Ale jakoś polubiłem tą jego pewność siebie, arogancję i egoizm. Był swoistego rodzaju szatanem, ale mógł choć trochę ubarwić moje życie. Z drugiej jednak strony miałem dość jego wyższości nade mną. I przysiągłem sobie właśnie w tym momencie, że to ja będę górom. Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze muszę wyczuć jego słabe punkty, by później móc męczyć go najmniejszymi gestami. Tak jak to on robi teraz doprowadzając mnie do lekkiej irytacji, ale i zachwytu nad jego inteligencją i brakiem skrupułów. 
-Domyślam się. To auto stworzone dla kobiet i ciot.
Podskoczyłem i posłałem mu wściekłe spojrzenie. Chyba zauważył, że przesadził. Nie przeszkadza mi, gdy nazywa mnie pedałem, lub pedziem. Ale ciota jakoś mnie uraziła. Nie przeprosił, choć na pewno wiedział, że powinien. Ale jego honor zbytnio by ucierpiał zniżając się do takiego poziomu. Oparłem głowę o szybę milcząc. Właśnie straciłem jakąkolwiek ochotę na rozmowę z nim. Najlepiej w ogóle wysiadłbym teraz i strzelił 'focha', gdyby nie fakt, że wjechaliśmy na autostradę. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu, a gdy dojechaliśmy rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Harry przyśpieszył lekko kroku, lecz widząc mnie wciąż się ociągającego zwolnił i posłał mi pytające spojrzenie. 
-To nie nasz. -wyjaśniłem, a on jedynie pokiwał głową i spojrzał na dość pusty jeszcze korytarz. W sumie byliśmy trochę za wcześnie i nie było nawet zbyt dużo ludzi. 
-Gdzie są toalety?
-Po prawej, pierwsza to męska. -wyjaśniłem gdy weszliśmy na hol i już chciałem iść odwiesić kurtkę, gdy on pociągnął mnie za rękę w stronę toalety. Wpadliśmy do opustoszałego pomieszczenia i wepchnął mnie siłą do ostatniej kabiny. Zostałem przyparty do ściany i nagle moje spodnie opadły w dół. 
-Co ty wyprawiasz?! -zapytałem zmieszany, gdy ten jakby nigdy nic wpił się w moją szyję. 
-Jeszcze nigdy nie robiłem nikomu loda. Więc nie spodziewaj się niczego specjalnego.
Powiedział to jakby to było najprostsze stwierdzenie godziny i opadł swobodnie na kolana, doprowadzając mnie do swoistego rodzaju zakłopotania. 
-Hazz, nie tu... -zdążyłem wyszeptać, ale przerwałem gdy jego usta oplotły się w okół mojego stojącego już na baczność penisa. I muszę przyznać, że robił to zupełnie profesjonalnie. Jakby robił to codziennie, a jestem niemal pewny, że tak nie było. Nawet gdy żył w Londynie... To nie ten typ człowieka. On jest idealny jako podrywacz, chłopiec na jedną noc, który dostaje to czego chce, a nie na odwrót, choć na pierwszy rzut oka nie wygląda na takiego. Dopiero po chwili można się zorientować po samym jego sposobie bycia. Wplotłem palce w jego włosy i lekko pociągnąłem, aby zamruczał.
-Jesteś naprawdę dobry w te klocki... -wymruczałem odchylając głowę do tyłu i czułem jak mimowolnie się uśmiecha i zwalnia lekko ruchy. Wiem, że uwielbia się droczyć, ale naprawdę nie mieliśmy na to czasu. W każdej chwili mógł rozbrzmieć dzwonek na lekcje. Nagle wszystkie moje mięśnie napięły się i czułem, że długo już nie wytrzymam.
-Hazz... Ugh... Ja zaraz... Ostrzegam, że zaraz dojdę... -powiedziałem ledwo dysząc, ale on ani drgnął. Po prostu dalej robił swoje, a ja nie mogąc już dłużej wytrzymać, doszedłem w jego ustach. Myślałem, że go to obrzydzi, ale on połknął wszystko i wstał. Pocałował mnie szybko i szepnął 'nie ma za co' po czym wyszedł prosto na hol. Włożyłem szybko spodnie i ruszyłem za nim, ale było już zbyt wiele ludzi by cokolwiek powiedzieć na ten temat. Wskazałem mu salę i po chwili rozpoczęły się lekcje. Nie wiem ile to trwało, ale wreszcie wybiła 14.20 i mogliśmy wrócić do domu. Tak naprawdę po tym obciąganiu z rana nie mogłem się na niczym skupić, zupełnie tak jakby urwał mi się film. Nawet nie pamiętam co się dokładnie działo. Obudziłem się w domu, gdy Harry rzucił torbę na kanapę i opadł na nią lekko krzycząc coś na styl:
-Chce do LONDYNU! 
-Aż tak ci tu źle?
-Nie... Po prostu... Chce do Londynu.
Pokiwałem głową udając, że rozumiem, choć nie rozumiałem. Myślałem, że mu się podoba, bo niby co miałoby mu się nie podobać. Ma wszystko czego można chcieć. Nie mówiąc już nic udałem się do swojego pokoju. Odłożyłem torbę i również się położyłem, ale już po chwili stwierdziłem, że powinienem się pouczyć. Harry nie musiał. Jako pierwsza klasa miał totalne luzy. A ja w tym roku wychodziłem, więc... Usiadłem na łóżku i sięgnąłem po jakiś zeszyt, chyba od biologii. Nauka szła mi naprawdę dobrze do momentu gdy parę minut po siedemnastej do mojego pokoju wpadł Harry.
-Obiad.
-Hm? -mruknąłem zamyślony.
-Obiad, głuchy pedziu! Twój były posuwał twój tyłek czy ucho? -rzucił kąśliwie. Czasami naprawdę miło się z nim rozmawiało, ale czasami jego docinki były wręcz okropne. 
-Nie martw się o mojego byłego. Już on najlepiej wiedział co i jak robić. 
Zaśmiał się i chciał już coś powiedzieć, ale zamilkł i po chwili dopiero rzucił ciche 'masz pięć minut' zamykając drzwi. Zatrzasnąłem zeszyt i zwlekłem się z łóżka, a później poczłapałem powoli do kuchni, skąd dochodził jakiś dziwny zapach. 
-Co to? -spytałem od progu, ale on ani myślał mi odpowiedzieć. Powtórzyłem pytanie głośniej, ale on wciąż milczał. Może się obraził? Z resztą nieważne. Usiadłem naprzeciwko niego i spojrzałem na talerz. To wyglądało jak spaghetti, ale niezbyt udane. Wziąłem trochę do buzi i o dziwo nie smakowało tak źle jak wyglądało. Harry umiał gotować i to bardzo dobrze, bo ja wręcz boje się podejść do kuchenki. Zjadłem wszystko i wróciłem do swojego pokoju, ale nauka ani trochę mi nie szła. Próbowałem z godzinkę lub półtorej po czym stwierdziłem, że to na nic. Odłożyłem więc książkę i opadłem spokojnie na łóżko. Wpełzłem pod kołdrę z zamiarem zdrzemnięcia się godzinkę, ale nie mogłem na to liczyć. Za bardzo chodziło mi po głowie wspomnienie wydarzenia z dzisiejszego poranka. Boże, on mi zrobił loda w toalecie chwilę przed lekcjami! I zrobił to tak mistrzowsko... Dosłownie poczułem jak twardnieje na samą myśl o tym i mój kolega zaczął dawać mi o sobie znać. Słyszałem bardzo dobrze telewizor grający w salonie, więc Harry pewnie akurat coś ogląda. Spokojnie wsunąłem więc rękę pod kołdrę i zsunąłem z siebie spodnie razem z bokserkami. Z nakrycia uformował się lekki namiot na wysokości trochę poniżej moich bioder, a ja właśnie zamierzałem coś z tym zrobić. Spokojnie chwyciłem moje przyrodzenie i zacząłem poruszać ręką w górę i w dół. Przymknąłem oczy i przypomniałem sobie, jak Harry klęczał przede mną robiąc mi dobrze i to wystarczyło bym poczuł się naprawdę dobrze. Lekko przyśpieszyłem ruchy ręki i zacząłem cicho posapywać. Boże, właśnie robię sobie dobrze myśląc o kimś, kto siedzi za ścianą. Nawet nie wiecie jak bardzo gorąco mi się zrobiło i moje jęki jakoś stały się bardziej słyszalne, choć wciąż nie dość, by mógł je usłyszeć ktoś w salonie. Zamruczałem cicho i wygiąłem się lekko zaciskając rękę na moim członku. Trwałem chwilę tak po prostu przesuwając ręką wzdłuż mojego kolegi i sapiąc, gdy drzwi nagle otworzyły się, a w nich staną jakby nigdy nic Harry. Natychmiast przestałem robić sobie dobrze i przyciągnąłem do siebie całą kołdrę, choć nie wiem co to miało na celu. Usiadłem i spojrzałem zażenowany i zawstydzony na jego rozbawioną minę. 
-Serio pedziu? Walisz sobie konia, kiedy ja jestem w pokoju obok? 
Milczałem. Co miałem powiedzieć? 'a żebyś wiedział i w dodatku robię to, myśląc o tobie'? Nie, dzięki. Daruje sobie. Po chwili niezręcznej ciszy odetchnąłem ciężko.
-Po co przyszedłeś? -wydukałem lekko drżącym głosem. 
-Tak po prostu. Nudzi mi się samemu. Przyjdziesz do mnie? -zapytał jakby nigdy nic, po czym dodał z cwaniackim uśmiechem- no chyba, że wolisz, żebym to ja przyszedł do ciebie i trochę ci pomógł.
Przełknąłem głośno ślinę i pokręciłem przecząco głową. Zrobił lekko naburmuszoną minę i wciąż stał w progu mojego pokoju.
-Zaraz przyjdę, tylko... No wiesz...
Pokiwał głową i mimowolnie się zaśmiał. Gdy tylko drzwi się zamknęły straciłem ochotę na cokolwiek, a mój członek niemal natychmiast opadł. Właśnie mój współlokator przyłapał mnie na waleniu sobie i na pewno domyślił się, że to przez niego. Szlak. Teraz już w ogóle nie zaznam spokoju. Ogarnąłem się i już zupełnie ubrany udałem do salonu, gdzie Harry leżał rozłożony na kanapie. Szybko się zadomowił, nie powiem. Czuł się tu pewniej niż ja. Usiadłem na wolnym kawałku, a on posłał mi rozbawione spojrzenie i przysunął się do mnie. 
-No  wiesz co... Jeśli chcesz to przecież ja mógłbym ci ulżyć. To chyba lepsze niż twoja ręka, co nie? 
-Przestań, Hazz. Udajmy, że tego nie było.
Odburknął coś i odsunął się z lekko naburmuszoną miną. I przez resztę wieczoru się do mnie nie odzywał, więc zupełnie nie rozumiem, po co kazał mi przyjść. To bez sensu. Chyba nigdy nie rozszyfruję go do końca. Jest trochę jak jedna chodząca zagadka. Niby pewny siebie, arogancki i 100% hetero. A jak przychodzi co do czego to jednak bi, to klęka sam z siebie i nagle tęskni po godzinie. Może tak naprawdę jest kobietą i akurat ma okres? Choć nie... Wczoraj udowodnił mi, że nie jest kobietą. I zrobił to tak kurewsko dobrze...
____________________________________
So... Wiem, wiem... Obiecałyśmy, że będzie szybko... A tu dupa. Bardzo przepraszam i postaram się, aby to już nie miało miejsca :3 A teraz... Mam nadzieje, że rozdział się podoba i wgl... Nieważne... Po prostu nie gryźcie :c
~Love u!

sobota, 8 września 2012

Bromance'owe Love ♥


"Loooouis" Harry rzuca się na niego, gdy ten mija próg mieszkania.

'Och, Hazz. Cóż za miłe powitanie' uśmiecha się szeroko i głaszcze loczka po głowie

"Tęskniłem. Nie było Cię od wczoraj" bierze jego twarz w dłonie i delikatnie zbliża się do niego, tak aby spojrzeć mu w oczy.

'Och, przepraszam Harreh. Miałem trochę spraw na głowie' całuje go delikatnie w nos i uśmiecha się.

"No jasne, nie wiedziałem, że Eleanor liczysz w liczbie mnogiej. Czyżby zaciążyła?" sarknął, odsuwając się od niego.

'A tak było miło...' śmieje się ironicznie i dodaje 'czy naprawdę każda nasza rozmowa musi kończyć się kłótnią o El?'

"Zdjęcia, Lou, zdjęcia." mamrocze pod nosem

'Zdjęcia?' pyta zaskoczony 'Jakie zdjęcia?'

"Zapomniałeś, gdzie byłeś?"

'Nie wiem o czym mówisz' odwraca głowę w drugą stronę i ściąga kurtkę.

"Och, no pamiętasz, pamiętasz." przekomarza się z nim i całuje przelotnie, gdy ten odwraca się do niego.

'Wiesz Harry, czasami masz humor jak kobieta w trakcie miesiączki. Raz zły, potem szczęśliwy. I bądź tu mądrym.' śmieje się i zsuwając buty całuje Hazze po czym wymija i udaje się do salonu.

"Może mam? taką męską. To tak jakbym ja tobie powiedział, że dziś w nocy do ciebie nie przyjdę, bo muszę zrobić coś, a poszedłbym poflirtować z Zayn'em, siada obok niego i kładzie się z głową na jego kolanach.

'Przecież wiesz, że z nią nie flirtuje. Tylko udaje, że to robię. Nie martw sie Hazz, jesteś jedynym obiektem mojego zainteresowania' śmieje się zaczynając bawić się loczkami chłopaka.

"Całowałeś się z nią i podobało ci się" stwierdza, patrząc w sufit pustym wzrokiem.

'Wcale nie. Całowanie jej jest jak całowanie się z ręką.' ironizuje chwytając za pilota i włączając po cichu telewizje, wciąż jednak nie przestaje się bawić lokami Harry'ego.

"Zatem to musi być zajebista ręka." wytyka mu język.

'Nie bardziej zajebista od ciebie' zapewnia go 'kradnąc' mu całusa.

"Jesteś kochany" oddaje mu pocałunek "Ale to nadal boli, gdy widzę was razem. Nie możesz z nią zerwać? Dużo osób i tak nie wierzy w was związek"

'Hm... Może... Za każdym razem gdy zobaczysz nas razem przypomnij sobie jak jęczę pod tobą z rozkoszy i pomyśl, że ona nigdy mnie do tego nie doprowadzi'

"No nie wiadomo, może kiedyś mnie dla niej zostawisz, kto wie?"

'Najpierw musiałby jej wyrosnąć penis wielkości twojego, musiałaby skrócić włosy i zmienić imię i nazwisko na Harry Styles' śmieje się, patrząc mu w oczy.

"Może da się przeszczepić penisa, włosy da się szybko ściąć, a co do nazwiska to tez nie problem, kochanie" uśmiecha się do niego.

'Hazz, nie wymyślaj.' oblizuje wargi rozbawiony

"Ale wtedy byś na nią poleciał. A co jeśli ona by coś odpierdoliła? Jest nieprzewidywalna" mówi całkiem poważnie

'Harry, ona NIGDY nie będzie w stanie mi ciebie zastąpić, więc nie masz się czym martwić. hej, Hazz... Kocham cię, nie zapominaj o tym' uśmiecha się czule.

"A jeśli ja nagle zniknę ze świata, to co?"

'O czym ty bredzisz, Hazz?'

"O niczym. Takie tylko gdybanie" odpowiada cicho.

'Harry, czy ja powinienem coś wiedzieć?" pyta lekko przestraszony.

"Och, nie, to nic takiego" odpowiada zdawkowo, łapiąc go za kołnierzyk i przybliżając do siebie. Składa delikatny pocałunek na jego wargach.

'Harry. Masz mi natychmiast powiedzieć o co chodzi' odpowiada poważnym tonem, odsuwając się od Harry'ego.

"Daj spokój i daj mi buzi" wyciąga ręce w jego stronę

'Dopiero gdy mi wyjaśnisz' upiera się, będąc już lekko przestraszonym.

"No to nie" zakłada ręce na piersiach.

'Harry, mów!' powoli nie wytrzymuje 'Masz mi natychmiast powiedzieć, o czym gadasz. Teraz, Hazz! Ja nie żartuje!'

"Ojej, nie panikuj, jeszcze żyję" posyła mu zalotny uśmiech.

'Jeszcze?! Co to ma do jasnej cholery znaczyć?!'

"No to, że żyję, miśku"

'Ale czemu miałbyś nie żyć?!' pyta zupełnie oszołomiony i po chwili dodaje 'Harry, nie pogrywaj ze mną!'

"No bo..."

'Bo?!'

"Jestem wrażliwy, okey? I nie mogę już na to patrzeć. Wiesz, jak to boli?" wydziera się na niego, pozwalając wylać sobie kilka łez.

'Harry... Boże, Hazz... Nie mów mi, że byłbyś w stanie... Nie, Harry, nawet o tym nie myśl. Nie myśl o ty, rozumiesz mnie?!' Czuje jak po policzkach spływa mu coraz więcej łez i namiętnie całuje lokatego. 'Nie chce o tym słyszeć, jasne? Hazz, jesteś jedynym powodem, dla którego jeszcze tu jestem i nie rzuciłem tego wszystkiego w pizdu.'

"Nie wiem, Louis, naprawdę nie wiem. To wszystko jest... ciężkie. HarryShouldDie, widziałeś tą akcje? Wiem, to było dawno, ale jakoś nadal siedzię mi w głowie. Zastanawiam się czy wszystkie Calderics nie mają racji, Lou." stara się być silny i nie płakać, ale marnie mu to wychodzi.

'Hazz, o czym ty pieprzysz? To jakieś dwunastolatki, które myślą, że 'wielka pani Elżunia' pokocha je jeśli popsują Larrego. Naprawdę przejmujesz się takimi głupotami? Daj sobie spokój. Przecież nie ważne co o nas myślą. Ważne co my wiemy i co czujemy' uśmiecha się pocieszająco i znów całuje Hazze.

"Ale ja nie tylko o tym. Nie lubię kiedy wychodzisz na noc, kiedy po imprezach wracasz z nią, kiedy mnie zostawiasz samego, kiedy uśmiechacie się do kamer, kiedy ona ciebie wykorzystuje."

'Harry, Harry. Ja też tego nie lubię. Myślisz, że naprawdę chce spędzać noce u niej na kanapie, żeby tylko na pewno być ci wiernym, zamiast z tobą w łóżku? Myślisz, że wolę odprowadzać ją po imprezach i na siłę odklejać od siebie, bo puszczalska suka nie rozumie 'nie'? Nie chce tego, naprawdę to nie jest fajne ani dla ciebie, ani dla mnie. Ale musimy być silni, tak? Musimy to przetrwać. Już niedługo, mówię ci. Gdy tylko ten pieprzony kontrakt wygaśnie, to się skończy, ok?'

"Ale potem pojawi się kolejny. Wiem, że dla ciebie to też nie jest jakoś super łatwe, ale ja zawsze się boję, bo co jeśli ona okaże się być atrakcyjniejsza ode mnie? Widziałeś jej nogi?"

'Widziałem, ale przecież to nie ma znaczenia. Harry, mam gdzieś jej nogi! Kocham cię, rozumiesz?! Ciebie i tylko ciebie! I nie, nie pojawi się kolejny. A nawet jeśli, nie pojawi się w nim nic o Eleanor!'

"A skąd u ciebie ta pewność? Nie wiadomo, co nam wcisną. A ty jesteś facetem, to normalne, że możesz czuć do niej jakiś pociąg seksualny dlatego się boję" szepcze patrząc mu w oczy.


'Jak to nie wiadomo? Chyba możemy im odmówić, prawda? I mój drogi Hazz, chyba zapomniałeś, że jestem gejem, więc ona nie ma jak mnie pociągać.' śmieje się i pociera swoim nosem o nos Styles'a

"No to co, że jesteś? Ja też ale z dziewczynami też to robiłem, kiedyś, no ale robiłem. Z tobą też tak może być." oczy zachodzą mu łzami.

''Hazz, zapewniam cię, że nie ma takiej możliwości. One po prostu mnie nie podniecają i tyle. Więc spokojna twoja rozczochrana. Będę cię niestety męczył do końca życia, Curly'' gładzi kciukiem rozgrzane policzki loczka.

"Grozisz mi?" śmieje się, chwytając jego dłoń.

''Haha. A żebyś wiedział! No chyba, że kiedyś ci się znudzę to już nic na to nie poradzę...'' śmieje się, choć tak naprawdę natychmiast robi mu się przykro na myśl o tym.

"Nie znudzisz, nigdy. Gorzej, jak ty będziesz miał dosyć mnie"

"Oszalałeś? Jak mógłbym mieć dość tak upartego, krnąbrnego, wiecznie obrażonego i napalonego słodziaka jak ty! W dodatku masz te dołeczki'' żartuje tarmosząc jego polik.

"Mam płakać czy się śmiać, bo nie wiem" udaje zdziwionego i lekko urażonego, no ale on to marny aktor.

''No wiesz co! Przecież wiesz, że nienawidzę gdy płaczesz, więc ani mi się waż!'

"Och, okey, postaram się" całuje go w policzek"

''Wiesz, Harry... Naprawdę nie wyobrażam sobie jakim cudem dawałem sobie radę zanim cię poznałem. Teraz chyba bym oszalał'' śmieje się, ale mimo to jest poważny.

"Normalnie. Oddychałeś, chodziłeś, myślałeś... choć nad tym ostatnim bym się zastanowił" drapie się za podbródek

''Naprawdę jesteś okropnym dzieciakiem, wiesz?'' wybucha śmiechem targając mu włosy

"Wiem, za to ty też nie jesteś normalnym dorosłym, jesteś bardzo niegrzecznym dorosłym" podnosi się do pozycji siedzącej i patrzy mu się w oczy "Jesteś taki ładny"

Czuje jak się rumieni i całuje go namiętnie ''Przy tobie to i tak nic''

"Jestem damski." wzrusza ramionami.

''Czy ja wiem... W łóżku to tak nie zupełnie, c'nie?' śmieje się

"To to inna sprawa" mruczy my do ucha

Oblizuje wargi 'Harry, Harry... Jest południe, a ty już mnie kusisz...'

Przysuwa się do niego bliżej i napiera coraz bardziej, aż oboje opadają na kanapę, podtrzymuje się  na rękach, aby na niego nie upaść "Południe, ranek, wieczór. co za różnica?" szepcze w jego usta

''Styles, jesteś najbardziej niewyżytym dzieciakiem, jakiego znam' śmieje się i wsuwa zimne ręce pod bluzkę chłopaka

"Tomlinson, jesteś najbardziej kuszącym dorosłym, jakiego znam" składa mokry pocałunek na jego szyi

Z jego ust wydobywa się stłumiony jęk. 'Nie powinniśmy iść do naszej sypialni? Jeśli chłopacy nas zobaczą...'

"Nie ma ich, spokojnie" podsuwa do góry jego koszulkę i ściąga ją z chłopaka.

''Harry... Oni mógł w każdej chwili wrócić...' marudzi mimo to kombinując przy pasku loczka.

"To też nasz dom. Mamy prawo robić, co chcemy" odpowiada przeciągle i wpija się w jego usta.

Odsuwa się na moment 'Ale gwałcenie się na kanapie w salonie jest trochę nie na miejscu' upomina go rozpinając powoli jego rozporek.

"Z tego co wiem, gwałt jest wtedy, kiedy jedna z osób jest do tego zmuszana." zaczyna subtelnie obcałowywać jego twarz, począwszy od czoła.

'Więc... molestowanie się. Tak lepiej?' drażni się z nim jeżdżąc zimną ręką po jego podbrzuszu. 'Choć przyznaj, że nieraz miałeś ochotę mnie zgwałcić, gdy jeszcze nie byliśmy razem' śmieje się i wytyka mu język.

"Lepiej." przygryza jego dolną wargę "Miałem, nie miałem... a może jednak miałem? A ty? No powiedz, ile dni po naszym poznaniu się robiłeś sobie dobrze z myślą o mnie?" palce sprawnie rozpinają rozporek niebieskich spodni Tomlinsona

'Ohoho. Czy ja wiem... może to było nawet tego samego dnia' śmieje się i zsuwa z chłopaka spodnie.

"Mówisz? Wyobrażałeś sobie, to co dzieje się teraz? To, że za chwilę w moich ustach zniknie twoja męskość,
a potem... a co będzie potem, LouLou?" przejeżdża palcami po wypukłości jego bokserek

'Myślę, że to co sobie wyobrażałem naprawdę zryłoby ci psychikę, więc zostawię to dla siebie' żartuje śmiejąc się pod nosem 'A potem... o boże, Hazz, czemu ty mi to robisz...' znów się śmieje, ciężko dysząc

"Ale ja chcę to wiedzieć. Zacząłeś to skończ. " wsuwa palce pod materiał jego i kadzie je na kościach miednicy chłopaka

'Naprawdę chcesz to wiedzieć? Mały zbok z ciebie, prawda?' uśmiecha się figlarnie, czując narastające w nim podniecenie. 'Ale niech będzie... Wyobrażałem sobie jak następnego dnia ciągniesz mnie do toalety i przypierasz z całej siły o ścianę. Potem wchodzisz we mnie mocniej niż kiedykolwiek byłeś w stanie... I posuwasz mnie tak, że wręcz wyję z bólu i rozkoszy... A ty szepczesz mi do ucha, jak bardzo pociągający jestem i, że jedyną rzeczą, o której myślałeś w nocy był mój tyłek, i że nie spałeś przez to całą noc. A gdy już dochodzisz schodzisz na kolana i zaczynasz mi obciągać, i robisz to po mistrzowsku, choć jestem twoim pierwszym' zacina się czując, że już dłużej nie wytrzyma. Wypina biodra ku górze i syczy 'Hazz, nie męcz mnie już...'

"To... gorące. A co ty na to jeśli spełnimy twoje wyobrażenia?" całuje go między słowami.

'Teraz?' mruczy uwodzicielsko

"Teraz. Już." wstaje z niego, łapie go za rękę i szybko biegnie do łazienki, mocno przygniatając do ściany.

'Hazz... jesteś szalony' śmieje się i wpija mocno w jego usta

"I kochany" dodaje do jego słów "I co teraz miałem zrobić, hmm?" drażni się z nim

'No wiesz co... Już zapomniałeś?' pyta coraz ciężej dysząc 'Hazz, błagam... nie drażnij się ze mną..."

"Nie śmiałbym zapomnieć" całuje go namiętnie, po czym spogląda w dół i spuszcza do kolan bokserki partnera, a potem patrzy na siebie, dając mu znać, aby pomógł zostać mu nagim

Czym prędzej pozbywa się jego spodni i bokserek po czym uśmiecha się cwaniacko i wpija w jego usta

"To teraz jest idealnie. Miało być mocno, tak?" pyta, jednak nie czeka na odpowiedź, prędko wchodzi w niego bez wcześniejszych przygotowań.

Krzyczy z rozkoszy i zaciska palce na plecach Styles'a wbijając w niego paznokcie. 'Boooże. Harry, jeśli chłopcy wejdą i usłyszą... a, ach!'

"Trudno" mruczy z szerokim uśmiechem, przyspieszając swoje ruchy. "Wybacz, ale nimi najmniej będę się teraz przejmować" tłumi jego jęki gwałtownym pocałunkiem.

'mmmm... Hazz... powiedziałbym, że... o jezu... ach! że jesteś aniołem... aaaa! Ale... a-ale... Jesteś na to zbyt zboczony';

"Coś w tym... jest" sapie mu do ucha. Porusza się w nim szybko i intensywnie, a dłońmi zaczyna muskać jego klatkę piersiową.

'mm! Aaach! Hazz... Moze to nieodpowiednia chwila ale... Zajebiście cię kocham' dyszy wplątując rękę w jego włosy i ciągnąc je lekko druga zaś ściska jego pośladek

"Masz rację... trochę dziwna... biorąc pod uwagę to, że... że penetruję ciebie od środka" mówi, posapując z lekkiego zmęczenia. "Jesteś taki mokry, lubię gdy taki jesteś"

'ooooch Hazz... A ty jesteś taki mocny... Naprawdę to uwielbiam, w przeciwieństwie do tego gdy jesteś delikatny. To jest trochę meczace' mruczy mu do ucha mocniej ciągnąc jego włosy

"Czemu nigdy tego nie mówiłeś? Gdybym wiedział, nie męczyłbym cię tym bawieniem się w atmosferę, też tego nie lubię" śmieje się, obdarzając go całusem. "Jak się czujesz?"

' lubię jak robisz atmosferę ale nie lubię gdy potem meczysz mnie jakimś cackaniem sie ... Wiesz jestem facetem , więc chce cię CZUĆ' po chwili dodaje 'a ... A! A jak mam sie czuć ?' śmieje sie przykryzając platek ucha loczka

"Cackaniem?" oburza się trochę, mimo to nie zaprzestaje zdecydowanych ruchów

'przepraszam ... Po prostu wiesz... Nie lubię tego'

"No jasne" przewraca teatralnie oczami "to teraz co, mam paść na kolana?" pyta zalotnie się uśmiechając

'mmmm to taka kusząca propozycja ' brewkuje do niego

"Jak chcesz" szepcze mu do ucha, a ustami schodzi coraz niżej, zaczynając od ust, przez szyję i klatkę, aż do podbrzusza, aż upadł na kolana

'wiesz... Cieszę sie ze mam na własność takiego Boga seksu jak ty' śmieje sie

"Nie jestem twoj¹ własnością" warczy, a w dłoń chwyta jego penisa i posuwa nią po całej jego długości

'No wiesz co...' mruczy

"co?"

' lubię gdy sie tak denerwujesz' chichocze pod nosem.' to podniecajace '

"Sam jesteś podniecający" burczy pod nosem "a nie, to jednak nie brzmi groźnie" karci samego siebie.

'Hahaha ... Jesteś... Ugh... Mmm ... Słodki '

"sam jesteś... nie, znowu tego nie zrobię" mamrocze

Znów chichocze i lekko targa jego włosy

"Nie śmieszne", mówi i zaraz całuje czubek jego członka

' czy to nie dziwne ze urządzamy takie rozmowy w takiej sytuacji?' pyta rozbawiony

"nie, dlaczego?" odrywa się od niego na chwilę

' ughhhh... Nie przerywa sie w takich chwilach'

"dlaczego?" nadal nie wraca do zadania

'Harrrrrrrrry!' warczy na niego

"Louis!" krzyczy

'Harry No proooosze'

"O co?"

'No błagam ... Skończ...'

"Skończ? Och, okey" staje na równe nogi, twarzą w twarz z Hazzą

'Harreh! No nie drocz sie ze mną i daj mi wreszcie dojść...'

Odsuwa się od niego i wskazuje na drzwi "droga wolna, ja cię nie trzymam"

'Hazz jesteś okropny!' mruczy i wściekły kieruje sie do drzwi

"Och, kochanie, nie denerwuj się, bo się spocisz" idzie za nim i obejmuje od tyłu, przylegając do pleców Louis'ego

'wiem o co ci chodzi, ale nie zamierzam cię błagam żebyś mi obciągnął'

"Ale ja tylko chciałem cię troche podrażnić" całuje jego kark

'to nie jest zabawne, bo ja stoję i sie mecze, poniżając sie tj błagając cie o trochę czułości, a ciebie to bawi'

"Nie poniżasz się" staje przed nim i klęczy, od razu biorąc jego penisa w usta

'Nie, Hazz przestań. Straciłem ochote' odsuwa sie od niego i rozgląda za swoimi bokserkami

"Och, no stój" idzie na kolanach za nim i ciagnie za jego nadgarstki

'Nie Hazz. Nie chce już' mruczy i nasuwa na siebie bokserki

"Och, no Louuu" jęczy, wstając z podłogi. Nagi przytula się do niego

'przestań już...' próbuje sie wyrwać ale czując jak łzy spływają mu po policzkach, wtula sie lekko w loczka

"Dlaczego płaczesz?" ściera kciukiem łzy

Kręci jedynie głowa i pociąga nosem ... 'to takie upokarzające ... Stać przed tobą ze stojącym penisem i błagając żebyś chociaż go dotknął, podczas gdy ty masz to gdzieś ... A ja jak głupi nic na to nie mogę poradzić'

"Och, Loueh, przepraszam, nie miałeś tak tego odebrać. Miśku, proszę, nie płacz" całuje jego policzek, delikatnie przejeżdżając palcami po plecach

'Nie... nie ... Jeśli nie chcesz go dotykać to ok, po prostu powiedz ze sie go brzydzisz i będzie ok...'

"Nie brzydzę, nigdy się nie brzydziłem" uśmiecha się do niego "nie myśl tak"

'A jak mam o tym myśleć? Przecież widzę ze nie lubisz go dotykać... Robisz to tylko dlatego 'ze wypada' ... Nie chce tak... Pewnie gdybym miał pochwę grzebałbyś tam cały czas...'

"O. Czym. Ty. Gadasz?"

Lou odwraca jedynie głowę, wyrywa sie i idzie do swojego pokoju.

Harry biegnie za nim do pomieszczenia i znowu staje przed nim. "Nie grzebałbym... Jezu, jak to dziwnie brzmi... *mówi szeptem do siebie* nigdy nie zrobiłem tego, bo tak 'wypadało', robiłem to bo chciałem. Lou, o czym ty myślisz?"

'Nie lubisz tego, że jestem facetem, prawda? Wiem, ze wolałbyś gdybym by kobietą...'

"Co?" patrzy na niego zdziwiony.

'To sie czuje, hazz... po prostu widzę, ze nie lubisz mojego ciała... Gdybym nie miał 'go', a zamiast to pare jędrnych piersi... Kochałbyś mnie bardziej... Uszczęśliwiałbym cię bardziej...'

"Nie rozumiem. Dlaczego tak uważasz? Ja nigdy nie chciałem, byś był kobietą. A piersi nie są wcale takie fajne"

'I kto to mówi... Każdy wie ze ty po prostu kochasz kobiety... Te długie nogi, jędrne pupy, piersi, długie włosy... '

"Ugh, nie! Ten Harry to Medialny Harry, tak? Nie ten prawdziwy, ten prawdziwy cię kocha"

'on tylko tak mówi ...' szepcze

'nie, on to czuje. Lou!" łapie go za nadgarstek i ciągnie do siebie, tupiąc niczym mały bachor

'nie sądzę...' mruczy i lekko wtula się w styles'a

"Ale ja tak sądzę i ja mam rację. Przestań mi do cholery mówić, co czuję... a może ty to mówisz specjalnie? Nie Lou, proszę, nie mów, że robisz to specjalnie"

'o czym ty bredzisz? hazz jesteś najwspanialszą rzecza jaka mnie w życiu spotkała ... Tylko... Przecież nieraz widziałem jak sie oglądasz za innymi ... Za dziewczynami ... Na mnie tak nie patrzysz... Twój wzrok nie mówi
'wow jaki gorący' tak jak to robi na widok innych ... Na widok kobiet'

"MEDIALNY, mówię ci, że tylko ty się liczysz, Louis. One są fee"

Śmieje sie cicho i wtula głowę we włosy loczka 'jesteś uroczy... Jak duże dziecko... Lubię kiedy taki jesteś'

"Ale wiesz... może ty tak twierdzisz specjalnie? Może chcesz mi to wmówić, aby swobodnie wrócić do.. niej?"

'Nie gadaj głupot ! nie chce tam iść i nigdy nie będę chciał '

"A może?"

'O czym ty bredzisz ... Wymyślasz bajki. Choć pewnie chciałbyś żebym do niej poszedł... Mógłbyś tu przyprowadzić jakąś lafirynde'

"Sam to zacząłeś!" wychodzi z pokoju, nadal nagi "Kocham cię i nic się tu kurwa nie zmieni! *widzi wchodzącego po schodach Niall'a* Hej, młody *mówi do niego ciszej i zaraz dodaje głośniej* Chcesz, to idż do niej, może wtedy w końcu będzie ci dobrze i nie będziesz mówić, że patrzę na kobiety 'inaczej'!" wkurzony schodzi na dół, nie zwracając uwagi na pozostałych członków domu, którzy akurat weszli do domu i patrzą na niego ze zdziwieniem, idzie do łazienki po swoje rzeczy i potem po to samo do salonu. Gdy ma już wszystko udaje się do siebie, mocno trzaskając drzwiami.

'Jesteś okropny! I teraz nagle wszystko to moja wina?! Ja NIC nie zrobiłem! Nigdy nawet palcem jej nie tknąłem! Ty za to już nie raz pieprzyłeś te bździągwy w naszym łóżku. W NASZYM !' Krzyczy wściekły czując jak coraz więcej łez spływa mu po policzkach. 'Nie to nie! Boże, jak zwykle szukasz pretekstu by na mnie nawrzeszczeć!' trzaska drzwiami i rzuca się na łóżko.

"Nigdy tam nikogo nie pieprzyłem, prócz ciebie! Nikt inny nie jest taki idealny, jak ty. Pojmij to w końcu! I nie szukam pretekstu, ty stwierdziłeś, że się ciebie brzydzę, sam wcześniej powiedziałeś, że nie lubisz moich wstępów, ale to już pominę. Nie potrafiłbym cię zdradzić!" odkrzykuje ze swojego pokoju, leżąc na łóżku.

'Wszystko przekręcasz !'

"Jak przekręcam?!"

'Nie powiedziałem, że nie lubię twoich wstępów! Uwielbiam je, ale nie lubię gdy się cackasz! A co do brzydzenia się, to mam rację! Bo nigdy, nigdy nie możesz tego załatwić normalnie! Zawsze coś kombinujesz, a ja ze łzami w oczach błagam, żebyś po prostu to zrobił! I nie pieprz mi o zdradzie, bo nawet Zayn'a musiałeś przelecieć, nie wspominając już o setkach 'koleżanek' z klubów, gdy jesteśmy w trasach!' wrzeszczy rozwścieczony, zakrywając twarzy poduszką i jeszcze bardziej się rozklejając

"Myślałem, że wtedy będziesz bardziej podniecony, jak się z tobą podrażnię! I nie było żadnych koleżanek! One się do mnie kleiły, ale żadnej nie zaliczyłem! A Zayn... ugh!" rzuca się po łóżku ze złości.

'Tylko kiedy ktoś BŁAGA o chociażby zwykłe obciągnięcie ręką przez dłuższy czas, to chyba jedynie odchodzą mu ochoty, prawda?! Nie pomyślałeś nigdy, jak ja to odbieram?! A Zayn... Boże, nawet nie umiesz się przyznać, że go posuwałeś!'

"Chciałem ci to zrobić, ale ty nagle odszedłeś! Nie, ja... nie wpadłem na to,  ja to odbieram inaczej! O Zaynie się nie wypowiem!" drze się coraz głośniej, choć gardło już go boli. Na dole Liam i Niall patrzą podejrzliwie na Zayn'a, który wędruje gdzieś wzrokiem i bawi się palcami. Irlandczyk jest wyraźnie niezadowolony.

'Bo go rżnąłeś pół nocy, aż się dom trząsł, podczas gdy ja nabawiałem się odcisków śpiąc na kanapie u Eleanor! Poza tym pokazałeś mi drzwi i kazałeś wyjść, więc nie dziw się, że nie uklęknąłem i nie błagałem, żebyś mi obciągnął!' krzyczy głośniej, aby cały dom słyszał.

"Ja go... przestań teraz to wplątywać! Ale wiesz, o co mi chodziło. Ja tak tylko żartowałem, no! Chciałem cię bardziej podniecić! Chciałem spełnić twoje wyobrażenia, no!" woła jeszcze głośniej.

'W moich wyobrażeniach nie musiałem się o nic prosić, bo tam sam tego chciałeś. Ale widzę, że w realnym świecie jest trochę bardzo inaczej! I będę go w to wplątywać, bo ty wplątujesz El, choć ona z tą sceną nie ma nic wspólnego!'

"Chciałem zrobić je lepszymi! A co Zayn ma niby z tym wspólnego?"

'To, że jemu na pewno z przyjemnością... z przyjemnością obciągnąłeś! Na pewno sam go o to prosiłeś!' zacina się coraz bardziej, gdyż płacz uniemożliwia mu krzyczenie 'I przestań się tłumaczyć... Po prostu powiedz... 'Sorry Lou, nie podniecasz mnie tak jak kiedyś'...

"Wcale, że nie! Nie powiem tego nigdy!"

'Ale to prawda! Przecież wiem, że to prawda... Boże... Harry, staram się... Staram się ja mogę... ale widzę, że to nic nie daje... odsuwasz się ode mnie...' rozkleja się na dobre.

"Nie, to nieprawda! Nie odsuwam się, Lou, nie chcę się odsuwać. I przestań myśleć o Zaynie!" krzyczy tak, że znowu wszyscy go słyszą, a Niall na jego słowa coraz bardziej sobie uświadamia, że Zayn przespał się z Harry'm. "To prawda?" pyta go, cichym głosem.

'Jak mam o nim nie myśleć, jeśli wiem... że było ci z nim lepiej niż ze mną?! Po prostu ci się znudziłem! ... Harry... błagam... zrób coś... cokolwiek, Harry... Nie chce cie stracić... A wiem, że tracę! ... Tak strasznie cie kocham' szepcze ostatnie zdanie nie będąc już w stanie niczego krzyknąć. W tym czasie na dole Zayn stara się jak może uniknąć wzroku blondyna 'Nie... No coś ty... No wiesz... Oni tak tylko... Przecież bym tego nie zrobił...' tłumaczy się marnie.

"Nie znudziłeś mi się! Dlaczego w ogóle tak myślisz? Ile razy mam powtarzać, że jesteś jedynym i najważniejszym? Louis, proszę, nie gniewaj się o to, bo to nie miało wcale tak wyjść!" krzyczy już przez płacz. W przedpokoju na parterze Niall zaciska pięści ze złości i w ciszy spogląda na niego ostatni raz, po czym udaje się do góry, na odchodne mówi jedyne "nie odzywaj się do mnie"

Szlochając udaje się powoli do pokoju Harrego. Wchodzi bez słowa i wtula się w niego cały zapłakany
'Przepraszam, Harry. Za wszystko, przepraszam. Boże... Pogódźmy się już, dobrze? Nie ważne... Zapomnijmy o El, o Zaynie, o tej akcji w łazience i całej kłótni. Przepraszam, nie złość się' szepcze wtulając się w niego jeszcze bardziej. Natomiast Zayn chwyta szybko Niall'a za nadgarstek i ciągnie ku sobie 'Daj spokój, Niall... to było dawno, byłem pijany!' tłumaczy się jak może.

"Myślę, że to będzie najłatwiejsze... ja ciebie też przepraszam, Lou. Bardzo cię przepraszam, już więcej nie zrobię tego, nie lubię się z tobą kłócić..." zaciska palce na jego plecach mocno go obejmując. Niall w tym czasie wyrywa się Zaynowi "Nie dotykaj mnie" warcze i czym prędzej biegnie do siebie


'Harry... Obiecaj, że już nigdy go nie dotkniesz... Mówię o Zayn'ie... Albo jeśli już to powiedz mi po prostu, że się w nim zakochałeś czy coś... Wolę to niż żebyś mnie oszukiwał...' szepcze cicho, czubkiem nosa jeżdżąc po jego klacie. Zayn natomiast biegnie w stronę pokoju Niall'a. 'Nialler, daj spokój! Porozmawiajmy! No Niall! Otwórz!'

"Nie, ja się w nim nie zakochałem. No co ty, Lou?" przewraca go delikatnie na łóżko i kładzie się obok, wtulając w jego bok. "Nie otworzę. Co, Harry dał ci kosza?" zadrwił Niall, odkrzykując Malikowi.

'Hej... Hazz... Chyba Ziall się przez nas kłóci... myślisz, że oni... no wiesz...' pyta cicho. 'Niall no dalej! Daj mi się wytłumaczyć!' krzyczy lekko zdenerwowany Zayn.

"Nie wiem, może... No ale Zayn on chyba nie może..." odpowiada, głaszcząc go po brzuchu. "Och, przestań, te wytłumaczenia będą stertą kłamstw. Nie traćmy na to czasu!" rozkazuje Niall.

'No chyba... Ale wiesz... Może oni dlatego się z tym kryją nawet przed nami... No i serce nie sługa...' śmieje się ponuro i wtula twarz we włosy Harry'ego. 'Niall przecież mówię ze byłem pijany! To był tylko jeden raz! Ja nawet nie pamiętam jak to się stało!' tłumaczy się, waląc pięścią w drzwi

"Możliwe... Czyli to moja wina?..." podnosi na niego skruszony wzrok "kurwa... nie chciałem... jestem idiotą, co nie, Lou?" pyta retorycznie. Niall zdenerwowany w końcu otwiera mu drzwi "Kiedy to było?" pyta starając się być spokojnym.

'Chyba jednak moja... Nie musiałem tego krzyczeć na cały dom...' pociesza go głaskając po głowie. 'dawno... Jakieś... Um... Chyba jakoś w marcu...' zaczyna bawić się palcami i patrzy błagalnie na blondyna

"No ale to ja wpakowałem mu się do łóżka" mówi cicho, bojąc się, że Louis'ego to zaboli. "W marcu? A nie teraz jakoś?" pyta Horan podejrzliwie.

'Tak... Racja' mruczy, nie chcąc o tym rozmawiać. 'Nie! Niall, oczywiście ze nie! To była końcówka marca na pewno!' zapewnia go z nadzieją.

"Powinieneś zaprzeczyć, powiedzieć, że to jego wina czy coś" śmieje się cicho Styles, a Niall w tym czasie nadal się sprzeciwia Zaynowi "Kotku, do maja byliśmy w trasie i miałeś pokój ze mną, więc wtedy na pewno nie"

'Ale to ty mu się wpakowałeś do łóżka. Nie moja wina ze czasem jesteś taki puszczalski' marudzi rozdrażniony tym tematem.'To... To może początek maja... Ale na pewno nie później! Przecież w czerwcu byliśmy prawie 24 na dobę razem, a w lipcu ... Nie to na pewno nie było w lipcu ani sierpniu! To maj!' upiera się i lekko zbliża do Nialla.

"Odpowiedziałbym coś, ale nie chcę kolejnej kłótni" mruczy Harry pod nosem. "A w lipcu? No skończ, przerwałeś." prosi, odsuwając się od niego.

'Mhm. No mów ja chętnie posłucham.' upiera się. 'W lipcu nie! W lipcu nie było żadnych wielkich imprez. To był maj... Niall No daj spokój...' uśmiecha się lekko gładząc jego ramię.

"Nie, nie chcę kłótni. Obiecałem zapomnieć o tym, to dotrzymam słowa" zaprzecza. "A może jednak coś było? Wiesz, coś zawsze się znajdzie, może jak byłem w Mullingar u rodziców, co?" pyta wyraźnie zły, strzepując jego rękę.

'No tak. Dużo łatwiej zapomnieć niż po prostu przyznać się do błędu. Z resztą... Nieważne.' odwraca się na bok i wtula w loczka. 'Nie! Niall naprawdę, to na pewno był maj! No przecież... Boże, uwierz mi. Naprawdę... Przepraszam, Niall.' smutnieje, spuszcza głowę po czym próbuje przytulić się do blondyna.

"Och, tak, przeleciałem go. Zadowolony? Ty pieprzyłeś też El, ale ja udaję, że o tym nie wiem, więc już o tym nie rozmawiajmy." mówi spokojnie, obejmując go w pasie. "Szczerze nie wydaje mi się, a może mam zapytać Harry'ego?" blondyn odpycha go od siebie.

'Nie pieprzyłem jej! Możesz w tej chwili do niej zadzwonić a ona to potwierdzi. NIGDY ciebie nie zdradziłem' upiera się . 'Tak! To był maj! Byliśmy pijani, ty poszedłeś gdzieś z Seanem i zostałem sam, bo wrociliście nad ranem... A Harry był napalony i... Tak jakoś samo wyszło...' tłumaczy się ze łzami w oczach 'przytul mnie, Niall...' prosi łamiących się głosem

"Zdjęcia, kochanie, mam zdjęcia. Niall was przez przypadek nakrył. Może po prostu nie pamiętasz" odpowiada. "Maj, nie maj, lipiec, luty, kuźwa, zrobiłeś to, Zayn" puszczają mu nerwy, równocześnie macha rękoma. Za chwilę uspokaja się i lekko obejmuje Zayna widząc, w jakim jest stanie.

'Nie możliwe! To nie my! Albo po prostu ona się do mnie kleiła! Nigdy z nią nie spałem!' zapewnia go. 'Przepraszam, Niall ... Ja nie chciałem! Nie wiedziałem co się dzieje, gdybym wiedział nie zrobiłbym tego! Przecież wiesz ze mi na tobie zależy!' płacze wtulając się w niego jeszcze bardziej.

"Oj, przyznaj się. Raz na pewno był." przewraca Hazz oczami. "Już spokojnie, trudno się mówi... a chociaż użyliście no wiesz, prezerwatywy?" pyta Niall nieśmiało.

'Ani razu! Jestem pewien... To znaczy... Raz... Było blisko ale... Boże, głupio mi mówić o takich rzeczach... No ja po prostu... Nie mogłem...' jąka się nieśmiało. 'Tak! Oczywiście ze tak! Ja byłem strasznie nawalony ale Harry dosyć ogarniał...' zapewnia go Zayn.

"Ale jednak do tego doszło, prawda? Nie będę zły" mówi i całuje jego policzek. "Och, to dobrze. Chociaż tyle. umm... Zayn, ale dlaczego ty mi to zrobiłeś?"

'Nie doszło! Jezu mówię przecież że... Nie mogłem... On po prostu... No wiesz... O Jezu no... Nie stawał mi, ok?' czerwieni się i wtula w klatę Hazzy. 'Ja nie wiem... Po prostu.... Byłem po prostu pijany i napalony i nawet nie wiedziałem, że Harry to Harry... Nic nie wiedziałem' tłumaczy cicho.

"Ona na pewno sobie z tym poradziła. Ale okey, niech będzie, powiedzmy, że wierzę" przytula go do siebie. "To mnie jakoś nie uspokaja. Czyli, że przespałbyś się z każdym?" śmieje się pod nosem Irlandczyk.

'Nie umiała... Próbowała ale... On ani drgnął...' szepcze w jego klatę. 'Nie jestem dziwką' złości się Zayn 'po prostu... Wtedy było za dużo... A ty poszedłeś z Seanem i mnie zostawiłeś...'

"Tak, tak, Louis." głaszcze go plecach. "Wiem, że nie jesteś, tak tylko żartuję. Albo mam nadzieję, że w to wierzę... I... jak ci było?" pyta spokojnym tonem,

'Dlaczego nigdy mi nie wierzysz... Gdy mówiłem ze nigdy nie zostawię cię dla dziewczyny głównie to miałem na myśli... Po prostu... Tylko przy tobie... No wiesz... Mogę.' mruczy. 'Och... Było... Trochę za bardzo... No wiesz... On nie jest zbyt delikatny i szczerze nie wiem jak Lou może po nocy z nim siadać na tyłku...'

"Po prostu widziałem was razem, więc wiem swoje. Może naprawdę kiedyś się tak upiłeś, że nic nie pamiętasz. Ona jest dziwna, mogła wszystko zaplanować. Ale już spokojnie" całuje w ramię. "Myślałem, że lubisz na ostro...." mówi zmieszany Niall.

'Nie... Na pewno nie.. Może to po prostu nie byłem ja... Wiem, że ja nie mogę... Próbowałem wiele razy... Ale nie mogę...' przymyka oczy i wtula się jak tylko może w Styles'a. 'lubię... Ale z tobą...' zapewnia go Zayn, całując w czubek nosa.

"Próbowałeś?" patrzy na niego zdziwiony. "Och, mówisz? Więc on nie był lepszy?" pyta Niall.

'No... Po tej akcji z Zaynem byłem zły i chciałem ci się odwdzięczyć... Ale... Coś mi nie wyszło...' śmieje się cicho. 'Ani trochę. Nie masz się, o co martwic, zazdrośniku' śmieje się Horan.

"Wiedziałeś o tym od początku?" pyta zawstydzony. "To się cieszę. Wiesz, nie chciałbym, aby mój chłopak wolał kogoś innego... nadal jesteśmy razem?" spogląda na niego trochę zasmucony

'Oczywiście, że tak... Nie mówiłem o tym, bo wolałem o tym nie myśleć'. 'Tak! Oczywiście, że tak! To znaczy... Jeśli chcesz...' mówi nieśmiało.

"Umm, przepraszam, ja nie wiedziałem... ale skąd to wiesz? Przecież ciebie nie było..." Harry patrzy na niego ze zdziwieniem. "Jasne, że chcę. Trudno będzie jednak o tym zapomnieć" szepcze w jego szyję.

'Mam swoje źródła...' odpowiada, tajemniczo się uśmiechając. 'Zrobię wszystko by ci to wynagrodzić, przysięgam! Powiedz tylko słowo!' zapewnia go, mocniej zaciskając palce na jego plecach.

"Jakie źródła?" jest dociekliwy, siada na Lou okrakiem i nachyla się do niego, całując po żuchwie. "Nie musisz mi nic dawać ani coś takiego, po prostu obiecaj, okey? Obiecaj, że już mnie nie zdradzisz. Szczególnie, że jesteśmy ze sobą od grudnia. Albo jeśli wolisz jego lub może jakąś dziewczynę, to powiedz, tylko nie kłam. Nie chcę żyć w kłamstwie" odsuwa się, aby spojrzeć mu w oczy.

'To moja słodka tajemnica' śmieje się, cicho pomrukując. 'Gadasz głupoty! Niall, jesteś mężczyzną mojego życia!' zapewnia go, delikatnie całując.

"Powiedz, będę cię męczył, aż się dowiem. Przysięgam" siada na wysokości krocza i pociera swoim o jego, tak aby chłopak go poczuł. "Mówisz poważnie? A jeśli Lou i Hazz się rozstaną, to może będziesz chciał spróbować z nim?" pyta ze strachem ledwie widocznym w oczach.


'Oooooo, Hazz... Nie mogę ci tego zdradzić... On mnie za... O Jezu... Zabije' mruczy, wyginając się w łuk. 'Nie! Na pewno nie! Ja wiem że jesteś tym jedynym! Tym naprawdę jedynym!' mówi desperacko Zayn.

"On?" Hazz przesuwa się po kroczu wolniej. "A nie wolałbyś rodziny?" Niall spogląda na niego.

'Ooooo... Aaaaaaaa, Hazz... Boże... nie męcz mnie... Nie.... Aaa, nie mogę'' jęczy, czując jak robi się coraz twardszy. 'Jakiej rodziny? Przecież... No wiesz... Możemy założyć własną... Jeśli chcesz.. To tak myślałem, że... Byłoby fajnie...' Malik jąka się, uciekając wzrokiem.


"To powiedz, proszę... *jeździ palcami po jego bokach, jednocześnie mocniej pocierając się o jego kroczę* Loueh" szepcze mu do ucha. "Ale wiesz, jesteśmy facetami, ze mną normalnej rodziny nie założysz" odpowiada smutnym tonem.

'Mmmmmm...Liiaaaaaam... To on mi powiedział... Słyszał was i z ciekawości poszedł sprawdzić, bo prosiłem go, żeby cię pilnował, kiedy mnie nie będzie' dyszy szybko. 'No... Ale... Tak pomyślałem ze... Moglibyśmy sie gdzieś przeprowadzić... I... Zaadaptować dziecko... No i... Żyć jak normalna rodzina... Bo przecież nią będziemy' mówi szybko niezupełnie pewien reakcji Irlandczyka 'i ... Moglibyśmy wziąć ślub' dodaje cicho.

"Aż tak mi nie ufałeś?" Styles zaprzestaje na chwilę i podnosi się na wysokość wyprostowanych rąk, spogląda na niego spod loków opadających mu na czoło. "Mówisz poważnie, Zayn? Ale adopcja... nie wiem czy to się uda..." jego początkowy entuzjazm przeradza się w załamanie.

'Ileeee razy mam ci mówić ze w takich momentach się nie przestajeeee...' mruczy 'Ufałem ci... Chodziło mi o picie! Wiedziałem, źe urządzacie imprezę i nie chciałem żebyś przesadzał' tłumaczy się Lou. 'Damy radę! Jeśli chcesz... To nie problem... Wiele par homoseksualnych ma adoptowane dzieci...' zapewnia Nialla Mulat.

"Przepraszam" całuje go delikatnie "Wcale nie chodziło o Zayn'a, wcale" dodaje Hazza ironicznie. "Zayn, ale ty jesteś, no wiesz, u ciebie to niedozwolone" mówi szeptem, wtulając się w niego.

'Ummmm nie. No przecież wtedy bym nie pomyślał o tym ze możesz go przelecieeeeć...'. Zayn przytula chłopaka mocniej do siebie i szepcze 'To nic... to tylko religia... Jesteś ważniejszy od wszystkiego na tej ziemi i poza nią'

"Niech będzie" Harry wpija się w Louis'ego usta namiętnie. "A co na to twoi rodzice? Nie chcę aby się ciebie wyrzekli czy coś takiego. przeze mnie nie możesz stracić z nimi kontaktu." mówi blondwłosy, zaraz łapie go za rękę i wprowadza do pokoju, zamykając potem drzwi.

Lou mruczy jedynie z zadowolenia zaciskając dłonie na pośladkach loczka. 'Jakoś to zaakceptują. Z resztą... To nie jest ważne. Zależy mi na tobie! To z tobą chce spędzić resztę życia' Szepcze chwytając delikatnie jego twarz.

"Mi też na tobie zależy, Zayn, jesteś najważniejszy." całuje go w usta Zayn przyklęka na jedno kolano i łapie Niall'a za rękę.

'Wiem, że to powinno inaczej wyglądać... Nie mam nawet pierścionka, ani nic... Nie wiem czy w ogóle powinienem mieć pierścionek, czy jakąś obrączkę... nie znam się na tym... I przepraszam, jeśli inaczej to sobie wyobrażałeś, bo wiem, że zasługujesz na więcej... Ale... Niall'u James'ie Horanie... Wyjdziesz za mnie?' pyta lekko niepewnie.

Niall patrzy na niego ze zdziwieniem, usta lekko rozchyla w zdumieniu. W jego oczach pojawiają się łzy. "Nie liczy się pierścionek... ja... kurczę, Zayn... zaskoczyłeś mnie... Jasne... Jasne, że tak" siada na jego kolanie i rzuca mu się na szuję, mocno go ściskając. Ujmuje jego twarz w dłonie i mocno przyciska swoje usta do jego.

Zayn odwzajemnia każdy pocałunek, po czym odrywa się na chwile od blondyna 'Jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałem. I naprawdę nigdy jeszcze nie kochałem nikogo tak mocno jak kocham ciebie'

"I nawzajem, Zayn, kocham cię jak nikogo innego" szepcze wprost do jego ucha.


~~~~~~~~~~~~~~~
W rolach głównych:
~Giovi. jako Harry Styles i Niall Horan
~Adu. jako Louis Tomlinson i Zayn Malik

Trolololo, siemanko :D Z tej strony dziwnie pocieszna Adu.
Nie mamy trójki, ale mamy suprajsa. Otóż... Taki tam scenariusz Larrego/Ziall'a. :D
(Tak na marginesie to nasza rozmowa na gadu przez ostatnie 3 dni... To się nazywa uzależnienie od bromance'ów xd)

Ach. Co myślicie o takich scenariuszach? Jeśli chcecie możemy takie wrzucać co jakiś czas, w zależności od tego jak bardzo wam się podoba ten pomysł. :D

A co do trójki to... To nie wiem, ale mamy nadzieje, że coś się niedługo wymyśli.

I nie zdziwcie się, jeśli Giovi mnie zabije, bo dodaje to teraz sama bez uzgadniania z nią szczegółów. :C Będzie zła :c Ojojoj... No ale tak dawno niczego nie było, że nie chcę was już męczyć, a jej akurat nie ma...

To chyba na tyle jeśli chodzi o ogłoszenia parafialne. Dziękujemy za uwagę i polecamy się na przyszłość. :D
Lots of love, our little bitches ♥